
Przyszyły mi do głowy słowa Dalajlamy, gdyby mi nie przyszły do głowy, nie umieściłbym tego tekstu na blogu, a nawet bym go nie napisał. Otóż na mróz, wyszła rodzina, po długiej debacie: Co zrobić z wujkiem rezydentem, który mieszka w starej, rozpadającej się chałupie, a tu kupiec się zgłosił na całą, wielką działkę. Działka po kilku dziesięcioleciach znalazła się w centrum miasta, w samiutkim super intratnym kąciku i kosztuje krocie. Wujek zaś wiele lat temu, naiwnie swoją część zapisał kuzynom i pociotkom, a zapisu o dożywocie nie obwarował prawnie, więc jest na lodzie, czyli na łasce w sumie dość obcych mu ludzi, co jak rekiny zwietrzyły krew.

Rodzina emocjonuje się stawkami za ziemię w Internecie, w których setki tysięcy zmieniają się w miliony, na razie wirtualne, ale co tam – atmosfera rozgrzana do białości. Skóra dzielona na niedźwiedziu, choć co to za Niedźwiedź, ów stary wujek. Huknąć na niego i może sam się wyniesie pod most, albo obwiesi. I jak tu ratować wujka? Szczęśliwie oboje z żoną nie mamy z tym spadkiem nic do czynienia, tyle tylko, że wujkowi węgiel i prąd kupujemy, a i czasem zupę, a nawet ser. Dalibyśmy i kotleta, ale mięsa sami nie jemy, więc dajemy ser i dżem. Dlaczego tamta część rodziny nie troszczy się o wujkowy węgiel? Gdyż nie dotarło do nich, że jak mówią w tych stronach: Na chytrym pieniądzu szczęścia nie zbudujesz!
Żona moja siedzi w zamyśleniu nad natura ludzką i po chwili stwierdza, że pewnie zaraz to opiszę. Jeśli cytowałem coś w książkach z życia innych ludzi, z coachingów, lub biografii to zawsze za zgodą zainteresowanych i niemało się nagłowiłem żeby tożsamości i okoliczności ukryć. Okazało się to jednak bez znaczenia i tak trafiają się tacy, którzy nie wierzą w moją dyskrecję, a mechanizm projekcji, sprawia, że w moich opowieściach i metaforach widzą siebie. Żona oczywiście żartowała, a mechanizm projekcji to istota naszego świata, rzeczywistość sama w sobie – czyli przypisanie innym ludziom swoich emocji, intencji, pragnień i potrzeb, negatywnych i pozytywnych uczuć. Umysł działa jak rzutnik multimedialny, (czyli dawny projektor) i rzutuje na innych jak na ekran, te ukryte, wyparte emocje. Zwłaszcza ukryte, gdyż z nimi mamy największy problem. Nie chcemy się do nich przyznać przede wszystkim wobec siebie. Ja nigdy się nie złoszczę – mówi przy herbacie złośliwa i oceniająca ciocia, obgadując resztę rodziny. Ona rzeczywiście myśli o sobie w ten sposób, że jest dobra i w zasadzie nawet szlachetna, a inni nie są. Nigdy niczego, nikomu nie zazdrościłem – mówi kuzyn dodając – ale podwyżka to się szwagrowi nie należała.
Prowokacja żony jednak zadziałała – piszę. I wcale to nie był żart, na prawdę jest zaniepokojona. Piszę i zastanawiam się nad rodziną. Oczywiście można użyć przymiotnika „dalsza” i rozgrzeszyć się nieco i dalej pisać, ale tu znowu odzywa się poczucie winy czkawką, że własnego gniazda się nie kala, o umarłych mówi się wyłącznie dobrze, rodzinne miasto jest zawsze najpiękniejsze, matka jest tylko jedna, a ojcowizny się nie sprzedaje, oraz że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, a na Wigilii zawsze musi być talerz dla zbłąkanego wędrowcy.
Czy samotny wujek, trochę wariat, nieświeży i nieogolony może przy stole wigilijnym zasiąść, czy raczej zepsuje atmosferę, podobnie jak ciocia co to brzydko pachnie, lub stryjenki kuzynka, stara panna, która zawsze fałszuje przy kolędzie i co gorsza przynosi ręcznie wykonane prezenty? Dlatego męczy mnie słowo hipokryzja. Według słownika: to fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujące się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Na przykład – udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd, co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści. Dodajmy – często nieświadomie. Dziennikarze, bodaj radia Zet, udawali w zeszłym roku kloszardów, co to chcą się wprosić na Wigilię do obcych ludzi i….no cóż, dostawali same odmowy.
Moja hipokryzja – bo jednak piszę o rodzinie; ich hipokryzja, bo najchętniej wujka wykopaliby byle gdzie, ale udają troskę, żeby szybko sprzedać i kupca nie stracić; wujka hipokryzja, bo zaufał w dobre intencje wspomnianych pociotków, (chociaż chodził do szkoły i uczył się o rozbiciu dzielnicowym za Piastów, co to się o spadek kłócili). Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Znacie ten tekst? To tylko formuła, nikt tego przecież nie bierze na serio. Anthony de Mello pisze w podobnym tonie: Ja jestem osłem, ty jesteś osłem, wszyscy jesteśmy osłami.

I wtedy przyszły mi do głowy słowa Dalajlamy, właśnie dlatego postanowiłem napisać, co właśnie piszę: Nie wolno milczeć, jeśli twoje milczenie otworzyłoby drogę krzywdzie lub szkodzie. Naszym obowiązkiem jest położyć tamę złym uczynkom. Z trzech powodów, bronisz przez skutkami złych uczynków, tego, kto mógłby wyrządzić zło, chronisz zatem jego duszę i jej przyszłe losy. Po drugie powstrzymujesz skutki złych uczynków w otaczającym świecie i chronisz konkretne osoby, które mogłyby ucierpieć. Bronisz też siebie przed złem zaniechania i obojętności.
To było również jedno z ważnych, ostatnich odkryć Michała, mego przyjaciela. Uświadomił sobie siłę i znaczenie tej nauki. Skutki negatywnych uczynków w postaci karmy dają efekt dokładnie taki, jak w powiedzeniu: Na chytrym pieniądzu szczęścia nie zbudujesz! Na chytrym pieniądzu zbudujesz swój strach. Karmiczne skutki własnych uczynków trzeba odcierpieć. Istnieją trzy sposoby uwolnienia się od skutków karmy, czyli od konsekwencji własnych uczynków: odcierpieć, prosić o wybaczenie, stworzyć okoliczności, dzięki którym zły uczynek zostanie zamieniony na dobry. ( Na przykład Alfred Nobel, który wzbogacił się na narzędziu zagłady – dynamicie i ze swego spadku uczynił jeden z najbardziej prestiżowych i pokojowych funduszy. Komitet noblowski miał ostatnio tylko jedną wpadkę, nagrodę pokojową dla Obamy, więc również w tym przypadku zadziała prawo karmy. Trzeba to będzie kiedyś odcierpieć :) :)

Drodzy moi bliżsi i dalsi krewni, oraz nieznani mi krewni innych krewnych, biednych, samotnych ciotek i wujków, babci i dziadków, krewniacy wszystkich pociotków i pociotki dalszego kuzynostwa, piąte wody po kisielu i bliscy oraz dalsi, a także znajomi dalsi i bliżsi, oraz młodzi i starsi: Na chytrym pieniądzu szczęścia nie zbudujesz! I jak mawiała moja mama: Łakome gównozjady nawet z dna patelni skrobią, ale i tak zawsze chodzą głodne.
Sylwestrze – jak brat Zdrówko z “Jasminum” J.J. Kolskiego, niech ci się wyśni taki piękny sen, niech się wyśni :)
dzisiaj w moim śnie siedziałem na krześle, które potrafiłem niezrozumiałą siłą woli unieść nad ziemię, lewitowałem ku uciesze i zdziwieniu otoczenia, moje zdolności wpływały na losy innych, ludzie typowali szóstki w lotto i jedli syte kolacje…
wciąż jeszcze kilka dzielnic, w kilku polskich miastach wygląda bardzo podobnie na Mazowszu, Podlasiu i na Śląsku, w Dąbrowie Górniczej i Przasnyszu i jeszcze gdzieś …, chociaż na obrazach są w zasadzie moje wspomnienia z dzieciństwa, czyli z lat 70-tych XX wieku; “Sen o moim mieście” często mi się śni, dzieciństwo wyciska na naszej pamięci bardzo silny, plastyczny ślad :)
piękne obrazy, ale smutne ;)
przypomina mi się film Grek Zorba Michaela Cacoyannisa, który nie dawno oglądałam, tam ludzie z wioski wynoszą wyszystkie sprzęty z domu właśnie zmarłej babki, po prostu wychodzą i biorą pod pachę co popadnie, po cichutku…ale film się kończy optymistycznie, tańcem …Ciesz się z każdej chwili, bo życie jest tylko jedno, wtedy nawet katastrofa nie jest przerażająca :)