X

21.16. Zuzanna i samotność

Śniło mi się a może to nie był sen, lecz rodzaj przeczucia albo nawet oświecenia, że dopóki nie nauczę się samotności nie będę też potrafiła zbudować dobrego związku. Nie, nie tylko z mężczyzną, ale z każdym, z dziećmi, z przyjaciółmi, z ludźmi z pracy, z sąsiadami, z matką, z byłym mężem.

Po co mi samotność? Żeby nauczyć siebie samą – doceniać siebie. Z siebie wychodzić na zewnątrz poprzez most szacunku do siebie. Wychodzić do świata, który również obdarzam szacunkiem.

W moich żyłach płynie krew tysięcy ofiarniczych, cierpiących, zbolałych matek. Nasączone lękiem tkanki, które doświadczały wojen, przedwczesnej śmierci mężów i dzieci, głodu, zarazy, choroby i ognia. Uległość wpajano nam patriarchatem, religią i wszelkimi formami gwałtu i poniżenia. Alkoholem zatruwano nasze rodziny. Wmawiając nam, kobietom, rolę służebną i w gruncie rzeczy podłą, szatańską, ze wszech miar gorszą – wykluczono nas jako podrzędne. Miałyśmy rodzić dzieci. Następców, sukcesorów, dziedziców, rzecz jasna synów, żołnierzy na wojnę, robotników do fabryk. I zamknąć pyski, stulić gęby, wyszorować podłogę, zrobić facetowi dobrze. Pozwolić mu zrobić tego syna i tę ulgę w lędźwiach.  

My, matki, stworzycielki życia, nieba i ziemi, tak ważne i tak mocne, gdyż bez nas nie istniałoby życie, bez nas wygasłoby ognisko, bez nas nie byłoby chleba – musiałyśmy być trzymane w klatkach przesądów, żeby nie podnieść głowy dumnie, nie zażądać szacunku, nie zburzyć wieży zbudowanej z kłamstwa.

– Taki sen miałam – pomyślała Zuzanna. – A może to nie był sen, lecz intuicja lub wizja? I wtedy spytałam tego głosu kobiecego we mnie. Spytałam jakoś tak nawinie, zupełnie wprost:

– Jak to stworzycielki życia? A plemnik? Przecież bez plemnika również nie byłoby życia?

Wówczas ten głos odpowiedział bez wcześniejszego patosu, jakbym rozmawiała z dobrą koleżanką, jakby wzruszyła ramionami, trochę zdziwiona:

­– No fakt. Plemnik też jest potrzebny.

– No więc po co mi ta samotność? I po co ta kobieca martyrologia? – Spytałam.

– Z grubsza po to, żebyś nauczyła się doceniać siebie. Tak na serio, obdarzać siebie samą szacunkiem. I gdy się tego nauczysz, to w tedy spotkanie z drugim człowiekiem będzie oparte na wymianie a nie na uległości. Nawet jeśli to spotkanie ma być tylko spotkaniem plemnika. – Odpowiedział głos i roześmiał się tak jakoś dziwnie, nieśmiesznie jakoś.  

Maciej Bennewicz: Założyciel i pomysłodawca Instytutu Kognitywistyki. Twórca podejścia kognitywnego m.in w mentoringu, tutoringu, coachingu oraz Psychologii Doświadczeń Subiektywnych. Artysta, pisarz, socjolog, wykładowca, terapeuta, superwizor.
Podobne wpisy