A jednak niepokoją mnie ludzie – pomyślał czarny kot patrząc z wysokiego murka na uliczny ruch.
Pomijam ich przesądy dotyczące koloru mej sierści, rzekomo diabelskiej czerni oraz moich związków z czarną magią.
Owszem rzucam uroki, niektórym ludziom nawet źle życzę ale przecież nie dlatego, że jestem kompanem jakiegoś mitycznego diabła, ale z tego powodu, że jestem kotem. Tak, kotem, czyli obrońcą.
Bronię bezradne duchy, zagubione dusze przed zakusami wampirów. Wampirów, czyli tych spośród ludzi, którzy chcieliby zagubione dusze uwięzić, posiąść, spętać i podporządkować sobie.
Stąd u przeciwników mam „czarny PR” – zaśmiał się kot i zeskoczył z murka.
Sprawa jest oczywiście bardziej skomplikowana – zastanowił się i w tej samej chwili capnął średniej wielkości demona smutku, który zamierzał wkraść się do sypialni pewnej samotnej specjalistki do spraw marketingu. Demon pisnął i skurczył się lecz zanim zorientował się co zaszło został połknięty i po chwili wypluty. Kot zwymiotował czymś w rodzaju kłaczka.
– Czarna robota – usłyszał. Z oddali wpatrywały się w niego lśniące, kocie oczy.
– A no czarna – odpowiedział.
– Co, znajoma jakaś, czy może krewna? Ta śpiąca paniusia spod siódemki. – Zaśmiał się kot w ciemności.
– Ani krewna ani znajoma. Przechodziłem, to podjąłem interwencję. – Odpowiedział.
– Zainterweniowałeś cholerny altruisto, to teraz spadaj z mojego rewiru. – Oczy w ciemności zamrugały.
– Ja tu decyduję, który demon zdycha, a który mi służy. – Rzekł kot i tak jak pojawił się w ciemności znikąd, tak zniknął.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!