Na scenę wyszedł szczupły, żylasty, niewysoki mężczyzna. Miał na sobie t-shirt i puchową, czerwoną kamizelkę, trochę zbyt ciepłą jak na temperaturę w auli. Od łysiny na czubku głowy odbijało się światło reflektorów. Usiadł wygodnie na wysokim stołku, poprawił mikrofon i powiedział:
– Znowu przyśniła mi się śmierć. Śmierć śni mi się dość często. Wygląda trochę stereotypowo. Czarny kaptur. Wysuszone dłonie z wyschniętą skórą jak z pergaminu. Prześwitujące kości. Szczupła sylwetka. Jak na drzeworytach Hansa Holbeina. Wiem, że to dość banalne, ale od dawna w ten sposób śnię o śmierci. W głębi kaptura – czeluść. Czasem dostrzegam Jej uśmiech.
Mój mistrz duchowy, owszem mam kogoś takiego, kogoś w rodzaju przewodnika, twierdzi, że mózg musi zbudować sobie wyobrażenie, więc tworzy je z tego, do czego ma dostęp. W moim przypadku z rycin Hansa Holbeina i Albrechta Dürera – uśmiechnął się i po chwili kontynuował.
– Mistrz? Owszem mistrz. Co prawda w naszej kulturze przywykliśmy do księży, choć rzadko bywają nauczycielami duchowymi, przywykliśmy do terapeutów, psychiatrów coraz częściej akceptujemy również coachów i mentorów w tej roli, ale mistrzowie to rzadkość. Owszem, mam mistrza. W mojej profesji trzeba mieć przewodnika. Twierdzi on, że jestem tancerzem śmierci. Nie widzi w tym nic złego – uśmiechnął się i znów poprawił mikrofon.
– Kultura zachodu, między innymi Holbein i Dürer, Bruegel i Bosch oraz setka innych artystów na potrzeby kościoła stworzyła przerażający obraz kostuchy, a potem współczesna kultura dodała obraz zombie – trupów wstających z grobu. – Na ekranie przewinęły się slajdy przedstawiające dawne ryciny i drzeworyty.
– Tymczasem mój nauczyciel twierdzi, że śmierć jest naturalnym zjawiskiem, przejściem, końcem – kontynuował. – Świat materialny jakiego doświadczamy związany jest z nieuchronnością końca, degradacją wszystkiego co znamy. Jest to wiadomość w gruncie rzeczy optymistyczna. Ziarno fasoli musi obumrzeć, aby powstała z niego roślina. Wszystko mamy w leasingu, mówi mój mistrz – znowu się uśmiechnął, upiły łyk wody i mówił dalej. – No cóż, to już właściwie koniec mojego wystąpienia, to właśnie chciałem wam przekazać. Ach, jeszcze jedno, no przecież, zapomniałbym o najważniejszym. Nie powiedziałem co w praktyce oznacza taniec ze śmiercią, danse macabre?
Na ekranie pojawiły się kolejne slajdy. Ratownicy górscy z saniami. Wspinaczka. Śnieżyca. Nosze wciągane do helikoptera. Człowiek w śpiworze na saniach. Ludzie w czerwonych kurtkach.
– No tak – klasnął w dłonie – pracuję w GOPR-ze. Powinienem od tego zacząć. Z zawodu jestem historykiem sztuki, ale w sezonie zimowym pracuję wyłączenie w górach. Widzicie na slajdzie Taniec śmierci Michaela Wolgemuta. Był nauczycielem Dürera – chrząknął. – Sądzę, że ludzie wychodzący w wysokie góry, zwłaszcza zimą, i zwłaszcza ci nieprzygotowani, igrają ze śmiercią.
No cóż podejmuję ten taniec wraz z kolegami, aby wyrwać ich z Jej rąk. Ludzie uparcie wracają. Zima po zimie. Alpiniści, taternicy, himalaiści i amatorzy. Igrają ze śmiercią a ja tańczę z nią, żeby ich uratować. To właśnie chciałem wam dzisiaj przekazać. – Wstał, ukłonił się i bez słowa zszedł ze sceny.
____________________________________________________________________________
dwudniowe szkolenie w KALISZU
Bogactwo i szczęście. Bogactwo to stan umysłu.
__________________________________________________________________________
Coaching Tao. jak żyć w zgodzie ze sobą?
pełne szkolenie z ćwiczeniami w 7 częściach
__________________________________________________________________________
inne koany
starsze koany
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!