z cyklu opowieści kruka Euzebisza
– Chyba dam ogłoszenie albo strzelę sobie jaką super fotką i dam reklamę na swoim profilu. Potrzebuję klientów, a ci z polecenia jakoś słabo polecają innych. – Stwierdziła wiedźma Klotylda przyglądając się ekranowi swojego smartfonu.
Kruk Euzebiusz otworzył jedno oko, potem drugie i rzekł:
– Załóżmy, że czarownica, czarownik, czy też wieszczka, mag, czy jakkolwiek ich nazwać – istnieją naprawdę, w dodatku na drodze pewnego rodzaju tajemnej nauki posiedli umiejętność, czy też urodzili się z darem nietypowym dla większości ludzi – na przykład potrafią rozumieć mowę kotów lub też odczuwać zmianę pogody wcześniej niż stacje meteorologiczne.
Klotylda odłożyła telefon choć zazwyczaj nie rozstawała się z nim ani na chwilę. Kruk kontynuował.
– Kto nie zna opowieści o starych rybakach, którzy w jakiś magiczny sposób „wiedzą” gdzie żerują ryby lub też, że wiosenna burza ominie ich jezioro. Znane są również historie o uzdrowicielach i uzdrowionych, bo przecież ciocia Malinowska dawno już powinna była umrzeć na tę marskość lub niedrożność – a żyje. Wujek Kazik z chorym kręgosłupem, na co ma papiery z trzech klinik, nie powinien chodzić, a stopa już dawno powinna była mu opaść, co wyrokował sam pan ordynator, profesor, konsultant krajowy. Prywatna wizyta u profesora kosztowała wujka połowę emerytury. A on tymczasem poszedł do wiedźmy, zapłacił równowartość kurczaka (no może dwóch) i na rowerze górskim śmiga z młodziakami.
Klotylda stęknęła z aprobatą jedynie zwykłe, aczkolwiek znaczące, „no”.
– Bywają uzdrowienia cudowne. – Ciągnął kruk. – Znane są również opowieści o nagle spadającym zdjęciu i rozkwitającej w grudniu jabłoni. Ponoć każdy widział cuda, choć w nie – nie uwierzył. Niektórzy twierdzą nawet, że codziennie widujemy cuda małe i duże. Dziecko się urodziło bezpłodnej parze, to znów stomatolog przyjął w środku nocy sąsiada z bolącym zębem i grosza nie wziął. Nowy kot, roczniak zaledwie, jak jakiś wcielony lama pamięta zwyczaje starego kota, który zmarł przed nim, w dodatku też jest rudy, jak tamten.
– Wiedźma ponownie zawtórowała znaczącym „no” i nawet nie zerknęła na ekran smartfonu. A kruk mówił dalej przechadzając się majestatycznie pomiędzy walizką, a starymi głośnikami.
– No więc, hipotetycznie, gdyby żyli na świecie czarownicy i gdyby ich tysiące spłonęło na stosach, gdyż odwoływali się do zakazanych praktyk i heretyckich energii – zdaniem urzędującej władzy kościelnej i gdyby żyli nadal, czy ogłaszaliby swoje usługi w Internecie? Czy może ukryliby się głęboko przed różnymi trzyliterowymi służbami, przed władzą, która wciąż przecież rozkazy kościelne wykonuje? Gdyż – gdyby byli prawdziwi i gdyby ich umiejętności wykraczały poza naturalne uzdolnienia większości ludzi, to przecież byłyby cenne, a nawet groźne, a nawet godne wykorzystania, a nawet lepiej płatne, niż szczepionka na Covid i lek na potencję.
Kruk zatrzymał się, a Klotylda najpierw nerwowo zachichotała, a potem chrząknęła niby to udając prosiaka niby to próbując głos, po czym znowu zachichotała.
– Czy zatem reklamowaliby magiczne metody i sposoby wiedząc jak się narażają? Czy, wiedząc jak ryzykują, ogłaszaliby swoje usługi w Internecie? – Stwierdził kruk po czym zamknął oczy i ułożył się na swoim posłaniu.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!