z cyklu „Kruk Euzebiusz”
cz.1 Stary kościół
Kruk mieszkał na strychu, rzecz jasna w starej walizce. W zasadzie nie był to strych, lecz poddasze kościoła a dokładnie zboru protestanckiego, który od wielu lat stał pusty. Kiedyś odbywały się tu nabożeństwa i pastor w odświętnym, czarnym ubraniu z koloratką wygłaszała tu swoje kazania a ludzie odpowiadali pieśnią. Lecz, gdy ludzi wygnano w świątyni zrobiono najpierw stajnię, potem skład węgla, następnie, na krótko, spichrze ale zboże gniło, i w końcu, w epoce szalonego kapitalizmu, jakiś przedsiębiorczy cwaniak wydzierżawił kościół na dyskotekę. Początkowo, z okolicznych wsi, zjeżdżała się tu masowo młodzież, żeby doznawać wszelkich dziwnych i wątpliwych uciech ale, czy to z powodu pazerności cwanego biznesmena, czy też z przyczyny jakiejś klątwy, a może z powodu obrazy boskiej, gdyż jednak zbór był kiedyś miejscem świętym – biznes dyskotekowy tak szybko jak powstał, tak upadł.
Od tego dnia dawna świątynia wreszcie zaznała ukojenia. Zamieszkał w niej kruk, dwustuletni, kruk mędrzec. Skąd wzięła się tam walizka, w dodatku z naklejkami? Walizka wielka, pełna wełnianych ubrań, szalików i kapeluszy, peruk, krawatów, papierowych kwiatów, pierścieni oraz kubków z podwójnym dnem wśród których kruk umościł sobie wygodny tapczan a nawet całkiem zgrabny gabinet, w którym przyjmował interesantów? Skąd wzięła się walizka a w zasadzie kufer? Do końca nie wiadomo.
Kruk twierdził, że pewien wędrowny prestidigitator, iluzjonista, w czasach, gdy w kościele odbywały się jeszcze dyskoteki, zostawił tu walizkę ze swymi akcesoriami. Nie pozbył się jej dobrowolnie, lecz została mu odebrana jako zastaw pod dług karciany, gdyż iluzjonista nie tylko zarabiał bawiąc wiejskich nastolatków tandetnymi sztuczkami, lecz przede wszystkim grywał w karty. W zakrystii kościoła bowiem, ów cwany biznesmen prowadził również tajną szulernią, w której organizował nielegalne pokery na pieniądze. Rzecz jasna oszukiwali wszyscy, lecz złapani na oszustwie byli srogo karani, między innymi rekwizycją cennych dóbr. Jedyne co wartościowego posiadał ów szuler-iluzjonista to była walizka, kufer z naklejkami. Jedna z nich oznajmiała: Pauza pełna rozterek.
Początek i koniec napisu były zamazane, jednakże kruk zamieszkawszy we wspomnianym kufrze uznał, że Pauza pełna rozterek to wprost idealna nazwa dla jego przedsięwzięcia, czyli gabinetu, który niemal od dnia zamieszkania rozpoczął działalność. Kruk Euzebiusz PAUZA PEŁNA ROZTEREK. Porady magiczne, mistyczne oraz iluminacje i wglądy. Usługi dla ludności. Tak brzmiała oficjalna nazwa kruczego gabinetu.
– W czym mogę pomóc? – Spytał kruk Euzebiusz jak zwykle rozpoczynając tym stwierdzeniem konsultację.
Dziewczynka zamrugała oczami, poprawiła się na swoim miejscu. Klienci kruka również siedzieli na walizce, która podobnie jak kruczy kufer, nie wiadomo w jaki sposób trafiła na poddasze starego kościoła.
– Jak nauczyć kota zapamiętywanie snów? – Spytała. – Mój ukochany Maurycy bardzo często śni, ale ilekroć pytam go o senne przeżycia, nigdy nic nie pamięta. Miałam nawet podejrzenie, że po prostu nie chce opowiadać o swoich snach, lecz wyznał mi szczerze, że ilekroć się budzi, nic nie pamięta.
cz.2 Kocie sny
– No cóż – kruk założył monokl, uważnie się przyjrzał dziewczynce a zaraz potem zdjął okular i raz jeszcze spojrzał. Monokl dyndał na złotym łańcuszku a kruk pogrzebał w kufrze, odnalazł mały bączek, zakręcił nim na podłodze i rzekł:
– Zdaje się, że Maurycy to młody kot, prawda?
– Dość młody – odparła dziewczynka.
– To wszystko tłumaczy. – Ucieszył się kruk. – Po pierwsze kota niczego nauczyć nie można a nawet nie powinno się próbować, gdyż kot moja droga przybył, żeby ciebie uczyć a nie odwrotnie. Po drugie kot, gdy zasypia podróżuje. Młode koty nie pamiętają swoich podróży i dobrze, bo dla młodego umysłu zbyt wiele informacji, to zbyt wiele a za wiele, to po prostu za dużo. Gdy Maurycy dorośnie ustabilizuje swoje ścieżki i wycieczki i wtedy będzie pamiętał, dokąd wędruje i co tam robi. Na razie dobrze jest jak jest.
– A dokąd on wędruje? – Spytała dziewczynka.
– Do innych światów – odpowiedział kruk.
– A czego Maurycy ma mnie nauczyć? – Znów spytała.
– Och, wszystkiego co ważne: zachwytu na światem, radości z każdego piórka, fisiowania przy każdej okazji, ponadto filozofii, psychologii, podróży do nieznanych krain, apetytu i wybredności gastronomicznej, umiejętności leniwego wypoczynku, przyczajania się, nieufności wobec obcych i zaufania do bliskich i jeszcze tysiąca innych, magicznych sztuczek.
– Fisiowania? – Zdziwiła się dziewczynka. – Nie znam tego słowa?
– Och, nie znasz, bo jest magiczne. Fisiowanie, czyli radość bez granic i zwariowane szczęścia. Fisiują tylko istoty specjalne, takie jak ty, no i koty.
– Bardzo dziękuję panie kruku – dziewczynka ukłoniła się i uścisnęła kruczy pazur. – Ile się należy za poradę?
– Pęto kiełbasy, chałka, dwa jabłka i złoty łańcuszek z medalikiem.
Dziewczynka wyjęła opłatę z plecaka. Trochę się zmartwiła, gdyż zamiast kiełbasy miała boczek, ale kruk bez problemu przyjął honorarium.
– Ach i jeszcze jedno – spytała na odchodnym. – A co to jest zwariowane szczęście?
– Szczęście bez ograniczeń, szczęście, którego inni czasami nie rozumieją, ale ty czujesz, tam w środku – kruk wskazał na chude żebra dziewczynki.
W tej chwili wirujący bączek upadł i ani drgnął. Koniec wizyty.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!