z cyklu opowieści kruka Euzebisza
Kruk Euzebiusz, jak się domyślacie, często przyjmował postać ludzką. Tak łatwiej mógł wdawać się w konwersacje z ludźmi. Nie tyle z powodu własnej wygody, lecz z powodu wygody ludzi. Ot, taki altruistyczny, kruczy gest, gdyż nawet te obyte osoby i nieco bardziej świadome czarodziejskich rejestrów wszechświata, doświadczały pewnego rodzaju trudności rozmawiając z „gadającym” ptakiem, który nie stąd ni z owąd, nagle, łypie jednym okiem.
– Na twarzy, droga Klotyldo, rysuje się dusza człowieka, wiesz o tym doskonale. Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Oczy to zbyt mało. Spójrz na bruzdy wokół nosa, na powieki i kąciki ust, na policzki, na czoło i na brwi. – Rzekł kruk marszcząc ludzkie czoło.

– A ludzka historia, przeżyte dni, przemierzone drogi? – Wiedźma potarła krzesiwem o metal i wznieciła ogień pod imbrykiem.
– Widoczne są w sylwetce człowieka. Spójrz na sposób poruszania się, na pochylenie głowy, ruchy rąk, ułożenie ramion. Widać każdy dzień, pojedyncze doświadczenia i zapisane zdarzenia. Wszystko to dźwiga ze sobą człowiek. Zaklęte w ciele jak w rzeźbie. Jest rzeźbą człowiek lecz dłutem są dni i opowiedziane historie.
– A kostiumy? – Spytała Klotylda.
– Owszem człowiek zakłada maski i kostiumy, ale czyż nie odsłania się dzięki nim bardziej, niż zakrywa? – Mistrz rozgrzał ludzkie dłonie w cieple płomieni. Nie zbliżał się jednak zanadto, gdyż jego dłonie to przecież skrzydła…i pióra.
– Teraz modny jest botoks, jad kiełbasiany, implanty, sylikon, naciąganie skóry, plastyka pośladków, a nawet waginy. Masek się już nie zakłada. Twarze przerabia się na maski. Ciała na manekiny. Ludziom wydaje się to pewniejsze. Maska może się zsunąć i nagle obnażyć ukrytą duszę lecz, kiedy została przytwierdzona na stałe, nie spadnie. – Klotylda dotknęła swoich powiek jakby sprawdzała, czy są prawdziwe.
– Oczywiście, nie spadnie – rzekł mistrz – lecz maska powstała z twarzy przestaje spełniać swoją rolę. Zamiast ukrywać i zakrywać…bezlitośnie odsłania. Obnaża wszelkie lęki, które człowiek zamierzał ukryć.
– Przed kim je ukrywa? – Zastanowiła się wiedźma.
– Przede wszystkim przed sobą. Ten, kto nosi maskę – sądzi, że nie zniósłby siebie. – Mistrz chwycił oburącz kubek z herbatą.
– Nie zniósłby prawdy o sobie – dodała Klotylda i po chwili spojrzała na starszego mężczyznę z kruczoczarną brodą, który przecież był krukiem i tylko udawał człowieka. – A ty kruku? Po co ta maskarada z ludzką postacią?

– Maska przyklejona do twarzy, gdy już się z nią zrośnie ujawnia prawdę o człowieku tak dobitnie, że często traci on rozum nie mogąc jej znieść. To, co tak bardzo starał się ukryć, nagle stało się bolesnym grymasem zamrożonym przez skalpel chirurga. A co do mnie…no cóż moje mistyfikacje, zamiany w człowieka to z jednej strony zabawa, a z drugiej ochrona. Wyobraź sobie, że w ciele kruka staram się pokazać jakiemuś racjonaliście prawdziwą naturę jego duszy.
– Przecież ty nie przekonujesz żadnych racjonalistów kruku – zaśmiała się i po chwili spojrzawszy nieco podejrzliwie spytała – co ty tu właściwie robisz?
– Gdzie? – Odpowiedział pytaniem.
– No tutaj, na świecie, w XXI wieku?
– Jak to co? To samo co ty. – Odpowiedział.

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
