X

Pani Jaskółka – koan. Prezent dla Patrycji od Kariny na urodziny

– Więc wszystko jest możliwe? – Zastanowiła się pani Kwaśna.

– Nie wszystko, ale prawie wszystko. Rzecz jest do pewnego stopnia skomplikowana, choć kiedy jesteś już na właściwej drodze wszystko staje się jasne i proste. – Odpowiedziała pani Jaskółka, sąsiadka pani Kwaśnej, uchodząca za kogoś w rodzaju zielarki. W każdym razie: dobra sąsiadka. Dobra sąsiadka – taka co to i mąkę pożyczy, i ciasto przyniesie, i dobrą radą posłuży, i jeszcze dziecku poda ziółka na niestrawność, a jak trzeba kotem się zaopiekuje.  

– Jasne i proste? – Zdziwiła się pani Kwaśna.

– Tak, wtedy dziwisz się, że kiedyś coś było dla ciebie skomplikowane i trudne. Zawsze tak jest. Jak już opanujesz, na przykład ścieg krzyżykowy w szyciu, to wydaje ci się prosty, a gdy opanujesz do tego zakopiański, mereżkę i stębnowanie zapominasz, że pierwsze szwy były wyzwaniem. Kiedy pierwszy raz marynujesz ogórki jest podobnie. Ze wszystkim jest podobnie. Szyjesz, gotujesz, używasz Excela, cofasz autem z przyczepką…Ze wszystkim. Dopóki nie stanie się łatwe i naturalne uważasz, że jest trudne i niedostępne.  

– Ty mi o szyciu i kwaszeniu opowiadasz a ja mówię o rzeczach istotnych, o życiu, rodzeniu, umieraniu. Od dawna zastanawiam się nad zasadą przyciągania i nad podobnymi bzdurami. Gdyby to było takie proste, że przyciągasz dobre rzeczy własną myślą i…pstryk, jak pod działaniem magicznej różdżki, już je masz, to nie byłoby na świecie tyle nieszczęścia. Co mają powiedzieć rodzice ciężko chorych dzieci albo ludzie od urodzenia niepełnosprawni? Denerwują mnie te wszystkie memy i posty o tym, że wszystko jest możliwe. – Stwierdziła pani Kwaśna i łapczywie zjadła kawałek pysznego ciasta ze śliwkami, które upiekła pani Jaskółka.

– A jednak, takiemu Stephenowi Howkingowi wróżyli, że ze stwardnieniem rozsianym bocznym pożyje kilka lat, a żył siedemdziesiąt sześć. Czterdzieści lat działalności naukowej, trójka dzieci, otoczony szacunkiem i podziwem. Stał się wzorem dla wielu ludzi związanych ze światem nauki i ale także dla ludzi chorych. ­– Pani Jaskółka odpowiedziała spokojnym głosem i po chwili dodała uśmiechając się delikatnie: – Zawsze tak jest, nie rozumiemy czegoś, dopóki nie zrozumiemy, dopóki nie znajdziemy się na właściwej drodze.

– A niby czym jest ta właściwa droga? – Pani Kwaśna uniosła brwi i upiła łyk miętowej lemoniady, specjalność pani Jaskółki.

– Sądzę, że właściwa droga pojawia się w czasie drogi. Nie można jej przewidzieć i zaplanować. To nie jest kwestia wyboru jakiegoś słusznego kierunku, tylko serii codziennych, małych decyzji, których jesteśmy pewni. – Pani Jaskółka wyjęła z piekarnika kolejną blaszkę ciasta.

– I znowu te dziwaczne stwierdzenia. Z całym szacunkiem pani Jaskółko, ale to śmieszne: zrozumiesz, gdy zrozumiesz; droga pojawia się w czasie drogi; właściwa droga jest wtedy, gdy jest właściwa. Bzdury, dziwactwa, z całym szacunkiem, pani Jaskółko, ale nie trafia to do mnie.

–  Ależ oczywiście, że trafia, droga sąsiadko. Przecież tak jest z miłością. Zakochujemy się raz, drugi, trzeci, czasem bez pamięci, ale kiedy pojawia się ta właściwa miłość, ta jedyna, nie mamy wątpliwości. Serce wtedy porozumiewa się z rozumem, gadają razem w jednym rytmie i wszystko staje się jasne. Dopóki nie zaznasz tego uczucia, nie wiesz o czym mowa, ale kiedy się pojawia, wtedy wszystko staje się jasne. – Pani Jaskółka dolała lemoniady do szklanki pani Kwaśnej.

– Co też pani? Teraz z miłością pani wyjechała, sąsiadko. – Pani Kwaśna nagle jakby się zmieszała i zawstydziła. Odwróciła głowę w stronę cienia, żeby ukryć twarz.

Pani Jaskółka podeszła bliżej i trochę bezceremonialnie położyła jedną dłoń pod biustem pani Kwaśnej a drugą na jej czole. Jednocześnie, mocno ucisnęła obiema dłońmi i rzekła:

– Serce i rozum w jednym rytmie, sąsiadko. Niech pani pomyśli teraz o swoim ukochanym Józku i wszystko stanie się jasne. Czyż nie? Tylko bez gadania. Bez gadania i wymyślania. Jeden rytm. Serce i rozum. Oddech. O właśnie! Znakomicie!

Raz jeszcze, jednocześnie ucisnęła klatkę piersiową i czoło pani Kwaśnej, puściła i wyszła z kuchni zostawiając sąsiadkę w dziwnym stanie jaki zdarzyło się jej odczuwać tylko kilka razy w życiu.

Maciej Bennewicz: Założyciel i pomysłodawca Instytutu Kognitywistyki. Twórca podejścia kognitywnego m.in w mentoringu, tutoringu, coachingu oraz Psychologii Doświadczeń Subiektywnych. Artysta, pisarz, socjolog, wykładowca, terapeuta, superwizor.
Podobne wpisy