Robisz ramen. Byłeś sześć lat w Kioto, pracowałeś u trzech gości najpierw na zmywaku potem jako pomocnik kucharza. Dochrapałeś się stanowiska młodszego kucharza. Japończycy nie lubią obcych. Białas kucharz u nich, w regionalnej kuchni, to coś! To zaszczyt.
Wreszcie pracujesz jako kuk na wycieczkowcach wysokich jak drapacze chmur. Kuk w sekcji azjatyckiej! Białas! Rozumiesz, gościu?! To znaczy przepraszam najmocniej, wysoki sądzie. Mocna rzecz.
No i wracasz do kraju. Nie ma w mieście typowej restauracji japońskiej, jakieś pseudo sushi w stylu amerykańskim ze smażonym łososiem i z majonezem. Z majonezem! Ohyda! Otwierasz mały lokalik i gotujesz ramen, gościu, to znaczy wysoki sądzie.
Prawdziwy ramen. Miso-ramen. Ugotowany kurczak, trochę ryby morskiej do smaku. Podsmażam cebulę i czosnek razem z kapustą pekińską, na koniec mnóstwo kiełków sojowych, sporo białego pieprzu i sezam. Oczywiście miso, którego sporo przywiozłem. Dobre miso, wysoki sądzie, soja, jęczmień, ryż i drożdże. Regionalny wyrób. Na koniec dodaję mój tajemny składnik. Super przyprawa. Od jednego kuka z Hokkaido. Wszystko wolniutko gotowane. Trzy rodzaje makronu do wyboru. Własnej roboty.
I przychodzi faciu, kolo, no wieśniak po prostu, to znaczy pokrzywdzony, wysokich sądzie, i mówi do mnie, że to nie jest ramen. Pytam go – jak to nie ramen, a co to jest, jak nie ramen? A gościu na to, że był w Warszawie w restauracji i tam ramen podawali z rzodkiewką i nie na kurczaku tylko na czerwonym mięsie.
No to mu tłumaczę, że mój ramen, to jest miso-ramen i ten akurat jest taki dokładnie, jak ma być. Specjał. A gość swoje i że za dużo kiełków, bo on tyle kiełków nie lubi i jakby chciał rosół z kury to by poszedł do cioci albo gorący kubek sobie zrobił.
No to go jebłem, wysoki sądzie, tak jak stałem, prosto z główki. Nic nie mam na usprawiedliwienie.
___________________________________________________________________
___________________________________________________________________
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!