Rozmowa Mistrza, niejakiego Petrusa Attentusa z Uczniem Ryszardem Fiołkiem.
– Fakt. Ludzie umierają – powiedział.
– Istnieje tysiąc magicznych zaklęć, których celem jest przywołanie zmarłego lub kontakt z nim. Najprostszym sposobem jest świeczka. Światło ma pomóc duszy wyjść na zewnątrz, z mroku – stary Mistrz potarł brodę.
– Jak okropnie musi być w ciemnym grobie – Uczeń dodał zasmucony.
– Ludzie myślą zatem: oświetlmy nieobecnej duszy drogę do nas. Tak bardzo nam brak pewnych osób, niektórych dusz. Tak byśmy chcieli znowu z nimi porozmawiać, dotknąć ich dłoni, doświadczyć uśmiechu.
– To, prawda. Niektórzy gotowi są wiele oddać za możliwość choćby jeszcze jednego spotkania ze zmarłym.
– Przyjmijmy na chwilę, tylko teoretycznie, jako rozważenie natury kosmologicznej, że świat pozagrobowy istnieje, że istnieje jakiś inny wymiar – niebo, raj, Dusza Świata lub inne miejsce lub stan, w którym przebywają dusze, albo energia, która kiedyś była naszym ojcem, matką, przyjacielem, dzieckiem.
– Mam taką nadzieję – powiedział – to znaczy sądzę, że może to być możliwe.
– Wierzymy ponadto, na podstawie dość mglistych przekazów i doznań mistycznych różnych osobliwych ludzi, że miejsce to, ów raj, jest raczej przyjemne, szczęśliwe, dobre, a nawet lepsze niż życie na ziemi. Zgadza się?
– Zgadza – Uczeń przytaknął nerwowo czyszcząc okulary.
– Czarna magia natomiast, czyli wszystkie złe energie i ciemne moce wyznają wiarę w zło. Przedstawiciele takich mrocznych mocy wierzą w zło, dlatego też wierzą w piekło, potępienie, grzech, winę, krzywdę, przemoc, agresję. Tym samym wywołują potężny lęk u tych, którzy żyją i tęsknią za zmarłymi. Sieją zło, z którym udają, że walczą. Zło bowiem pochodzi z lęku.
– Rzeczywiście – Uczeń poruszył się na krześle.
– Zatem, gdy w lęku, w tęsknocie, w żalu przywołujemy zmarłych nie dość, że zakłócamy ich niebiański spokój, nie dość, że przyzywamy ich stłumionym krzykiem: tęsknię; nie mogę bez ciebie żyć; lękam się śmierci – to jeszcze wzmagamy w sobie zło. Gdyż zło to lęk.
– Rzeczywiście – powtórzył Uczeń jakby nie znał lepszego słowa.
– Na tym polega czarna magia – stwierdził Mistrz zdmuchując świeczkę. – Pamiętasz Dziady Mickiewicza. W starym dobrym obrządku duchy uwalniano, niech idą do swego raju. Niech nie niepokoją nas, żyjących. Mamy różne zadania, różne światy – inne żywi, inne umarli. Obrządek czarnej magii przyzywa duchy z egoizmu, niepokoi je, nie pozwala im cieszyć się szczęściem rajskich krain. Jaki musi być wtedy tłok na cmentarzach.
– Rzeczywiście, nie ma jak zaparkować – dodał Uczeń.
– Nie tłok żywych ludzi lecz duchów – zaśmiał się Mistrz. – Tłok zagubionych duchów, przyzywanych przez tysiące ludzi, duchów niepokojonych, odrywanych, wyrywanych z raju, wzywanych lękiem i poczuciem winy. Z jakiego powodu? Z powodu ludzkich lęków i tęsknoty. Z obawy przed własną śmiercią. Prowokowany czarną magią. Dobrzy ludzie często są naiwni, wykorzystywani przez złych ludzi, przez czarnych magów – znów się zaśmiał dotykając brody.
– I co z tym zrobić, Mistrzu? – Uczeń wciąż pocierał okulary szmatką wykonując coraz bardziej nerwowe ruchy.
– Nic, to przecież tylko taka hipoteza, nie ma czarnej magii, ani raju, prawda? Świeczki to tylko świeczki. Po prostu zwyczaj, zgadza się?
– Zgadza się – Uczeń przytaknął jeszcze bardziej zbity z tropu.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!