X

Zaczarowanie – koan. Prezent od Ewy dla Dominika

– Mistrzu, co sądzisz o tych wszystkich, tak modnych teraz, coachingach i mentoringach? – Spytała Soleá Ortega i po chwili dodała, jak to ona, nieco prowokacyjnie: – A może magia wcale już nie jest potrzebna? Ludzie doskonale dają sobie radę sami. – Zamilkła i po namyśle znowu dodała: ­– Albo nie dają sobie rady? Albo nie wierzą w magię, dlatego jej nie potrzebują?

– Ach, w celach terapeutycznych najlepszy jest pociąg dalekobieżny i nieznany pasażer. – Profesor Manuel de la Sierra y Lucientes, wykładowca Nauki o człowieku, uśmiechnął się. Nauczyciel, którego doña Soledad, zdrobniale zwana Soleą, lubiła najbardziej.

– Dlaczego mistrzu akurat pociąg? – Spytała.

– Pociąg, pusty przedział i nieznany pasażer sprawiają, że można opowiedzieć o sobie wszystko i z pewnością zostanie się wysłuchanym. Teraz tę samą funkcję spełnia Internet. Nieznajomy człowiek, normalnie stanowi zagrożenie. Ludzie najbardziej boją się ludzi. Wcale nie nas, czarowników białych lub czarnych, ale siebie nawzajem. Jak nauczał wielki filozof Jean-Paul Sartre albo inny wielki, Emil Cioran: Obcy może nas zjeść! – Zaśmiał się don Manuel. – Obcy, to największe zagrożenie. Wtargnięcie w życie obcego, sprawia, że ludzie stają się bezradni.

– Mistrzu, dlaczego ludzie boją się ludzi? Dlaczego są bezradni wobec siebie?

– Może dlatego, że z jednej strony obcy daje nadzieję na spełnienie pragnień, na jakąś odmianę lecz przecież ludzkie doświadczenie uczy, że obcy to ból i lęk. Źródło wszystkich cierpień. Dopóki ktoś nieznany jest obcy i mnie nie pożarł, nie zaatakował; myślą ludzie; mogę bezpiecznie być sobą, choćby przez chwilę, dopóki pociąg nie zatrzyma się na stacji końcowej. Nie oceni mnie przecież, nie odepchnie, nie wykorzysta, nie porzuci, gdyż jest obcy. Nie zależy mu na mnie. Tyle o ile, by miło spędzić podróż. Jednakże w dłuższej perspektywie obcy może obnażyć deficyty i lęki.

– Obnażyć? – Znów spytała.

– Owszem. Z jednej strony pragnienie miłości sprawia, że ludzie tak bardzo chcą się komuś oddać, zatopić, zatracić w miłości a z drugiej obawiają się odrzucenia. Wtedy są jak na huśtawce albo gorzej, wewnątrz dzwonu, który kołysze i okropnie dudni. Od ściany do ściany. Pragnienie miłości z jednej strony i lęk z drugiej, że uczucie stanie się cierpieniem, sprawiają, że wahadło ich życia, bieguny ich emocji, stają się imadłem. Szczęki imadła albo ściskają albo rozszarpują.

– Wciąż nie rozumiem mistrzu, dlaczego ludzie boją się ludzi? Dlaczego są bezradni wobec siebie? – Upierała się Soleá.

– Gdyż ludzie, jako gatunek przywykli do życia we wspólnocie. Zawsze potrzebni im są członkowie grupy, gdyż przez tysiące lat tylko w grupie mogli przetrwać. Lecz jednocześnie inni ludzie niemal zawsze byli sprawcami nieszczęść i tych najgorszych doznań, cichych i bolesnych: odrzucenia, niekochania, wyśmiania.

– To nazywasz imadłem? – Spytała.

– Opowiadałem ci już o imadle. Przeszłość zwodzi wspomnieniami, przyszłość łudzi iluzjami. Biedne umysły ludzkie nie potrafią temu podołać. Po chwili imadło zmienia ruch szczęk, ściska. Teraz przeszłość przywołuje traumy a przyszłość lęki. Zgniatanie.

– I kiedy człowiek spostrzega kogoś atrakcyjnego, wtedy odczuwa zgniatanie a za chwilę rozszarpywanie? – Soledad spojrzała wprost w oczy profesora.

– Owszem. Dzwon, imadło, huśtawka, dychotomia. Kocha czy nie kocha? Zaakceptuje czy odrzuci? Spełnią się marzenia, czy przyjdą rozczarowania? Kto kogo rozczaruje: obcy mnie, czy ja obcego?

– Tym jest ludzka miłość? – Zdziwiła się doña Soleá. – Tego właśnie obawiają się ludzie: rozczarowania?

– Jest dokładnie, tak jak mówisz. Miłość jest dla nich zaczarowaniem. A dla nas, magicznych, jedyną prawdą. Dlatego ludzie boją się czarów i nas, czarowników, bo zaczarowanie, moja droga, to utrata kontroli, to wyjście z imadła, porzucenie huśtawki, to bycie tu i teraz, bez założeń i prognoz, bez porównań i nadziei. A wszystko dlatego, że ludzie mylą zaczarowanie, odczarowanie, oczarowanie i rozczarowanie. Na co dzień są uwięzieni między przeszłością i przyszłością, choć biorą to za realność. Tęsknią za czymś niecodziennym, za miłością, choć biorą miłość za oczarowanie. Wszystko im się pomieszało. Wybierają iluzję tak zwanej rzeczywistości, zamiast naprawdę kochać. Biorą miłość za chwilową halucynację, po której znowu wróci szara codzienność. Mówią czar prysnął, wtedy gdy porzucili zaczarowanie. Wolą kontrolę, niż oczarowanie miłością.

Maciej Bennewicz: Założyciel i pomysłodawca Instytutu Kognitywistyki. Twórca podejścia kognitywnego m.in w mentoringu, tutoringu, coachingu oraz Psychologii Doświadczeń Subiektywnych. Artysta, pisarz, socjolog, wykładowca, terapeuta, superwizor.
Podobne wpisy