Kiedyś, dawno, przed tysiącami lat żyliśmy w grupkach, garstkach, małych kohortach, które bardziej przypominały watahy wilków niż dzisiejsze ludzkie wsie i miasta. Trzymaliśmy się rodziny. Ciągnęliśmy dziadków i babcie za sobą przemieszczając się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu jedzenia i schronienia albo uciekając przed inną kohortą, która upatrzyła sobie żyzną dolinę. Altruizm wobec starszych opłacał się, bo przecież oni, trzydziestoletni dziadkowie, umieli rozpalać ogień i przeżyli piętnaście zim więcej, niż młodzi. Mieli niezbędną do przeżycia wiedzę. One, trzydziestoletnie staruszki, znały zioła i potrafiły uporać się z porodem i z większością chorób, z wyjątkiem tych śmiertelnych. Wtedy ludzie dożywali zaledwie czterdziestki – tak twierdzą antropologowie i archeolodzy. – Pomyślała Zuzanna. A dzisiaj? Ogromne miasta, anonimowe blokowiska, zamknięte osiedla. Nie znamy nawet sąsiadów a co dopiero ludzi ze swojej dzielnicy.
Kiedyś, dla pojedynczego człowieka, całym światem była garstka koczowników, do której należał. Kilkanaście osób. Dziś świat stał się przeludnionym tyglem, w którym rządzą hierarchie oraz interesy – stwierdziła Zuzanna tłumacząc synowi na czym polegał problem z królami elekcyjnymi w Polsce. Oboje rozgadali się, rozdyskutowali.
Światem rządzą interesy i grupy, o których my, zwykli ludzie, nie mamy bladego pojęcia. Zawsze istniały wersje dla biedaków, wersje dla piśmiennych i prawdziwa gra o władzę, wpływy i majątki. Po co starcom stojącym nad grobem majątki? Sama się nad tym zastanawiam.
Od czasu, kiedy koczownicy zaczęli osiadać w żyznych dolinach – świat stał się innym miejscem – tak twierdzą antropologowie i etnolodzy – podkreśliła Zuzanna z poważną miną. – Zamiast uganiać się za sarną i bawołem ludzie wpadli na pomysł, że można zagnać stado pomiędzy krzaki głogu, karmić i wyrzynać sukcesywnie, według potrzeb. Ale wtedy inni ludzie wpadli na jeszcze lepszy pomysł, że nie warto karmić zwierząt ani uganiać się za zwierzyną. Wystarczy napaść tych, którzy hodują owce lub kozy w zagrodach z gałęzi głogu i zrabować ich stada, zgwałcić kobiety a tych, którzy przeżyli, zniewolić, niech dalej hodują kozy. I gdy się nagrabili, gdy podbili kolejne osady trzeba było podbitym terytorium zarządzać, narzucić władzę.
Tak powstała hierarchia, a żeby ją utrzymać potrzebna była religia, która tę władzę, tę przemoc i tę niesprawiedliwości uzasadniała dla ciemnego ludu, który wciąż te kozy w ostrokrzewie pasł, ale nie były już jego i nie mógł nimi dysponować. Znów ciemny lud zaczął przymierać głodem. Wtedy ludzie wpadli na pomysł, że sama władza jest znakomitym pomysłem i wystarczy ją utrzymać. Trzeba tylko wmówić ludziom, że władza pochodzi od Boga i jest nienaruszalna. Po co starcom stojącym nad grobem władza? Sama się nad tym zastanawiam.
Dzięki czemu ją utrzymują? – Zastanowiła się Zuzanna. – Staliśmy się zależni. Jesteśmy jak bateryjki w telefonach, które ciągle trzeba ładować, więc płacimy za prąd. Szybko wyczerpuje się energia, więc kupujemy nową, po najniższej cenie, choć rozładowujemy się szybko, gdyż jesteśmy bardzo eksploatowani. Ale żeby nie dostrzegać tego wyzysku wsadzono nam do mieszkań a potem do głów szczekaczki i kołchoźniki. W czasie wojny na placach miast okupowanych przez nazistów ogłaszano przez wielkie megafony wszelkie informacje i rozporządzenia, takie dzisiejsze, telewizyjne wiadomości. Nazywano je szczekaczkami. A po wojnie, gdzie się dało, montowano radia z jednym programem. Takiego radia nie można było wyłączyć, jedynie nieco ściszyć. A szła tam na okrągło komunistyczna propaganda, gdyż okupacja nazistowska zmieniła się w sowiecką. Radia takie nazywano kołchoźnikami, gdyż w wielkich, państwowych kombinatach – kołchozach, montowano je najpierw.
A dzisiaj? Kolejni ludzie, następcy dawnych wojowników i władców wpadli na pomysł by sami ludzie stali się odbiornikami radiowymi. Po prostu przetwarzamy wlewaną nam do głów propagandę, reklamę, marketing – filmy, seriale, informacje, reportaże, posty, podcasty, gry, portale, apki – mój synu. Nie mamy własnych poglądów ani pomysłów nie mówiąc już o własnych kozach pomiędzy gałęziami ostrokrzewu. Po co starcom stojącym nad grobem majątki? Po co starcom stojącym nad grobem władza? Sama się nad tym zastanawiam.
Od jakiegoś czasu próbuję wyłączyć to nieznośne radyjko propagandy w głowie, ładować baterie niezależnie, być wolną od nacisków, mód i stereotypów, ale…niemal wszyscy wkoło mają włączone radyjka w głowie, nadające kołchoźniki i wciąż słyszę ten ogłuszający szum i bełkot propagandy.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!