Bajki kota Ludwika
***
– A taką bajkę znasz? – Zaczął kot. – Szedł Grześ przez wieś i ciągnął wózek a z wózka na drogę sypały się gwoździe.
– Grzesiu, gwoździe ci się z wózka sypią! – Krzyczeli ludzie.
– A toć wim. – Grześ z uśmiechem potwierdzał gubienie gwoździ z pewnością siebie, której nikt u Grzesia wcześniej nie dostrzegł. – Specjalnie je rozdrucam!
– Grzesiu, ale po co? – Dziwili się ludzie.
– A no, jak porozdrucam gwoździe na drodze i będzie tędyk jechał wróg, to mu się koła przebiją. – Stwierdził Grześ.
– Ale Grzesiu, przecież tu ino nasi jeżdżą, kto ci takich głupot nagadał? – Dziwili się ludzie.
– A no, mądrzy mi powiedzieli, przestrzegli, wroga na fotografii pokazali – diabelska morda. Wózek dali i jeszcze do tego na flaszeczkę i na pęto kiełbasy. A przy okazji bohaterem będę, wioskę naszą obronię.
– Grzesiu, ale przecież tu żadnego wroga nie ma? – Dziwili się ludzie, ale jakoś mniej pewni siebie i nieco zbici z tropu.
– Nie ma, nie ma, ale może być. – Odpowiedział Grześ i dalej wózek ciągnął i gwoździe sypał.
Odtąd ludzie przestali jeździć drogą, na której zaległo mnóstwo gwoździ a i trzody nie przeganiali na pastwiska, bo racice łatwo skaleczyć. Sami też przestali z chałup wychodzić, chyba że cichcem, opłotkami, przez łąki, na tyłach domów, za dnia, uważnie patrząc pod stopy.
A każdy obcy, gdy tylko próbował wjechać do wsi, utykał na rogatkach z przebitym kołem.
Znaczy się wróg.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!