– Dobrze mieć blizny – stwierdziła matka Ann Ann shi. Po sali rozszedł się odgłos zdziwienia i niedowierzenia. – Cóż byśmy poczęli mając same rany, wiecznie nie gojące się okaleczenia, gnijące strupy? Nikt z nas nie przeżyłby tygodnia wykonując codzienne czynności. – Mistrzyni uniosła zabandażowaną rękę i kontynuowała. – Gotujemy wodę i parzy nas czajnik, kroimy chleb i nóż trafia prosto w palec, obieramy cebulę i nowa rana, rozmawiamy z przełożonym i jego słowa nas ranią, bracia zadają nam ciosy, mężowie tną słowami, żony dźgają, dzieci chłoszczą, sąsiedzi podstawiają nogę, znajomi napiętnują.
Same rany, skaleczenia, drobne urazy, wreszcie poważne ciosy, traumy, ciernie, straty, cierpienia. I co moje drogie? Co moi drodzy? Co dzieje się dalej? Goimy się. Zwłaszcza my, kobiety – potrafimy uleczać, uzdrawiać, goić – siebie i innych. Synonimem kobiety jest uzdrowicielka. Nasze ciała i dusze mają cudowną moc samouzdrawiania.
Czasem wystarczy niewielki impuls by mądre ciało i wspaniały duch wiedziały co robić. Codziennie doznajemy małych lub większych zranień i codziennie, w sposób cudowny, samouzdrawiamy się lub zostajemy uleczeni, choćby przez miłość i troskę innych.
Blizny? Blizny to ślady wyleczenia. Powód do dumy, chwalebna radość. Oto jest ślad twojego wyzdrowienia!
Ale o co chodzi? (skrócona interpretacja tego koanu) na „81 Tajemnic” (kliknij w obrazek)
Zamów „81 Tajemnic” w przedsprzedaży (kliknij w obrazek)
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!