Gdybym był w pierwszych dniach stycznia, przypadkiem, w Nowym Jorku w pobliżu hotelu New Yorker, powiedzmy 5 lub 6, odwiedziłbym pewnego staruszka. Mówili, że zdziwaczał. Owszem nikogo nie przyjmował a jego długi sięgały sum gigantycznych, choć gdyby chciał, gdyby potrafił byłby najbogatszym człowiekiem świata. Przecież to on ujarzmił prąd na wodospadzie Niagara upokarzając zarozumiałego Edisona a potem wspaniałomyślnie zrezygnował z należnych tantiem. Nie, nie sięgnąłbym po pudła z jego obliczeniami jak tajne agencje rządowe w kilka dni po jego śmierci ani nie zabrałbym prośbą ani podstępem czarnego notesu, w którym zapisywał niezrealizowane projekty. Notes także zaginął. Spytałbym:
– Mistrzu, czy zechciałbyś mi podać adres do kosmitów, z którymi nawiązałeś kontakt? Owszem, wiem, że to nie jest adres pocztowy, ale kontakt, sposób, tajemnica. Będę jej strzegł wiernie. Jaki mogę podać dowód lojalności, jaką przysięgę złożyć, że nie zrobię z tej informacji złego użytku? Nie mogę. Tak jak ty, mistrzu Tesla, w dobrej wierze mogę popełnić błędy, mogę dać się oszukać i naiwnie zawierzyć oszustom i hochsztaplerom. Mogę wdać się w pozorne spory i fałszywe obietnice, chybione kontrakty i wątpliwe przyjaźnie. Ale przynajmniej dam dowód ciągłości i dobrej woli ze strony Ziemian.
Nie, nie jestem nawet w połowie tak genialny jak i ty i być może kosmici mnie zignorują, ale tak jak ty kochasz swe gołębie, tak jak kocham wszelkie zwierzęta i…niektórych ludzi. Opiekuję się kilkoma. Może to wystarczy? Ponadto trwa okrutna wojna. Jest rok 1943. Nikogo nie obchodzi ani los ludzi ani zwierząt. Mordowane są całe narody a kominy w Auschwitz dymią dzień i noc. Jeśli jednak sposób kontaktu z kosmitami nie zostanie nikomu przekazany możemy coś ważnego zaprzepaścić, choćby prośbę o pomoc. Tak, o pomoc. Ludzki gatunek nie będzie w stanie przezwyciężyć własnego okrucieństwa i głupoty. Kiedy umrzesz we śnie, w nocy 7 stycznia, twego ducha powitają tamci, ale my, tutaj pozostaniemy samotni jak nigdy.
Ale nie było mnie na początku stycznia 1943 roku w Nowym Jorku. Nawet gdybym zdołał jakimś cudem dotrzeć do pokoju numer 3327 w hotelu New Yorker w zimową noc i nawet gdybym został wpuszczony, obcy przecież, nieznany, to przecież nie było mnie tam. Dlatego teraz uważnie się rozglądam, bacznie przypatruję ludziom żeby nie przeoczyć żadnej szansy, żadnego spotkania.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!