21. Zuzanna i język snów
Miałam dziwny sen – pomyślała Zuzanna. – Tancerki w kolorowych strojach z różnych epok i różnych regionów świata wciągnęły mnie do tanecznego kręgu. Ja sama miałam ma sobie garnitur, męskie ubranie, jakie noszą super dyrektorzy w super organizacjach, które mają swoje siedziby w szklanych wieżowcach na najwyższych piętrach. Nie potrafiłam odnaleźć kroku, choć rytmiczna muzyka zachęcała do tańca. Chciałam jak najszybciej zdjąć niewygodne ubranie, założyć wzorzystą suknię jak one. Wiedziałam, czułam, że kiedy tylko zrzucę ten okropny garnitury i przebiorę się w suknię bez trudu podejmę taniec wraz z nimi.
Ale zanim zdążyłam się przebrać krąg kobiet otoczyli mężczyźni w długich spiczastych czapkach ubrani na czerwono jak członkowie jakiegoś średniowiecznego bractwa, jakich widziałam w Hiszpanii. Pojedynczo wyłapywali wirujące kobiety z tanecznego kręgu i wypychali je do ciężarówek. Czułam, że dzieje się coś okropnego, że te ciężarówki zawiozą je na śmierć, że sama podróż będzie śmiercią, bo są to ciężarówki, w których tancerki zostaną zagazowane nim dojadą do jakiegoś lasu, jakichś glinianek, do zbiorowej mogiły. W drodze umrą. Kobiety jednak nie stawiały oporu. Były jak w transie i gdy już wszystkie zostały wepchnięte do ciężarówek jeden z zakapturzonych zbliżył się do mnie i powiedział: – Mistrzu daj znak, aby ciężarówki ruszyły. Uruchom silniki.
I wręczył mi elektroniczny kluczyk do samochodu. Byłam przerażona, zakłopotana. Mężczyźni zbliżyli się do mnie. Z jednej strony obawiałam się, że za moment wyda się, że jak tancerki jestem kobietą a z drugiej strony zależało mi, żeby je wszystkie uratować. Oblał mnie zimny pot, drżały mi ręce. Czułam jednak, że moje męskie, markowe przebranie to szansa na uratowanie kobiet. Zakapturzone postacie były coraz bliżej a ja usilnie starałam się coś wymyślić i wtedy powiedziałam: – zdejmijcie kaptury, ale już!
Zapadło milczenie, milczenie i bezruch, lecz po chwili mężczyźni bez wahania zdjęli szpiczaste czapki i okrywające ich głowy maski. Ukazały się twarze zwykłych facetów z sąsiedztwa. Rozpoznawałam sąsiadów, kolegów z pracy, bliższych i dalszych znajomych, krewnych, kuzynów. Brodaci, wygoleni, łysiejący, rumiani, spoceni, pulchni, chudzi – dziesiątki twarzy.
Wciąż trzymałam kluczyk w ręku. Spostrzegłam, że w miejscu, gdzie bywa umieszczony przycisk do automatycznego otwierania bagażnika był symbol postaci w kapturze. Bez zastanowienia nacisnęłam go i wtedy wszyscy mężczyźni jak gumowe piłki, które ktoś nagle przebił, po prostu sflaczeli. Po chwili na ziemi leżały puste, czerwone habity i spiczaste czapki. Coś podobnego stało się z ciężarówkami one również okazały się nadmuchiwane a mój garnitur opadł jakby był zrobiony z cienkiej bibuły, która nagle zamokła. Stałam naga naprzeciwko kobiet, które wyglądały jak obudzone z głębokiego transu.
Dziwny sen, doprawdy nie wiem jak mam go rozumieć? – Spytałam na głos.
A wtedy kobieta, sporo starsza ode mnie, z długimi, siwymi włosami powiedziała do mnie:
– Och Zuza, Zuza, pomyśl. Przecież to taki oczywisty sen. Wszystko jest w nim absolutnie jasne.
I wtedy się obudziłam.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!