Rwetes. Kot przebiegł. Czarny. Wskoczył na kanapę tak nagle, że płatki kurzu wzbiły się jak motyle. Odwrócił głowę i z powagą dotyczącą lepszej sprawy spytał:
– Przypadkiem nie biegł tędy rudy kot? Właśnie go ścigam.
Wzruszyłem ramionami.
– Acha. – Czarny kot zakręcił się i nagle dał susa w ślad za rudym ogonem, który mignął gdzieś w kuchni.
Znowu hałas. Kot nagle znalazł się na poręczy. Rudy. Jakby się teleportował. Znikąd. Spojrzał na mnie i spytał:
– Gonię czarnego kota. Nie było go tutaj?
Wzruszyłem ramionami.
– Acha. – Rudy kot rozejrzał się i śmignął na widok czarnej łapy w korytarzu.
Znowu wrzawa. Tym razem w garażu.
I tak przez dwie godziny.
Potem, na fotelu, śpi czarno-rudy kłębek jakby by był jednym oddechem.
________________________
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!