Kiedy Szymon Piotr zawisł na krzyżu głową w dół przypomniała mu się scena sprzed trzydziestu lat.
Był 27 czerwca 67 roku a może 13 października roku 64? Ludzie mylą się co do dat a nawet co do pór roku. Potrafią wszystko przekręcić. Zwłaszcza słowa mistrza.
Wysokie wzgórze nad Rzymem. Świt. Watykan pełen sosen i cyprysów rozwiniętych pod słońcem Lacjum. Miejsce kaźni.
Tamten świt, sprzed lat, naznaczył go na zawsze. Wytyczył drogę. Nie odmieniły go nauki. Nawet nie słowa mistrza. Nie cuda ale poczucie winy. Klątwa grzechu, którą odczuwał mocniej niż grzech praojca Adama.
Nocą, w czasie wieczerzy, rzekł do nich Pan: Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce jego stada. A wtedy on, wybrany uczeń, odezwał się do mistrza unosząc wysoko głowę: Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię! Jakże był wtedy pewny siebie i dumny z odpowiedzi. Słowa nic nie ważą, słowa nic nie znaczą, pomyślał.
Mistrz po chwili odpowiedział jak zawsze spokojnie, patrząc prosto w jego oczy: Doprawdy, powiem ci, co się stanie: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, ty Piotrze trzy razy się Mnie wyprzesz. Na to on, wciąż nie rozumiejąc ani słów nauczyciela, ani nadchodzących wydarzeń, ani natury ludzkiej, ani nawet siebie – odpowiedział jeszcze pewniej, drżącym ze wzruszenia głosem: Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie.
A potem, o świcie, na dziedzińcu pałacu Arcykapłana wyparł się mistrza po raz pierwszy wobec służącej, a niecałą godzinę później wobec ludzi, którzy go rozpoznali jako ucznia i wreszcie po raz trzeci, gdy wskazał go żołnierz, który był przy aresztowaniu nauczyciela. Wtedy był stanowczy, przekonujący. Wiedział, że musi natychmiast odeprzeć zagrożenie. A wewnątrz dygotał. Bał się. Nie zrobił nic.
Gdy kogut zapiał o brzasku przypominał sobie słowa rabbiego i zapłakał. Dlaczego płakał? Zapłakał nad sobą. Wiedział, że poniósł klęskę, której nigdy nie będzie w stanie odkupić. A potem z tłumu, z odległości przyglądał się jak mistrz odsyłany jest od urzędu do urzędu, niewinnie sądzony, upokarzany, katowany i wreszcie wiedziony na śmierć wśród tłumu, który jak zawsze entuzjastycznie obserwował kaźń jak najlepszą rozrywkę. Cóż może cieszyć bardziej, niż cudzy ból?
Czy nadszedł dzień, w którym zrozumiał nauki rabbiego? Teraz, wisząc głową w dół doskonale zdawał sobie sprawę, że nic nie zrozumiał. Przez te wszystkie lata po prostu wierzył, że lada dzień zobaczy mistrza a ten, jak dobry ojciec, jak wspaniałomyślny nauczyciel, jak mądry mentor – przytuli go i wybaczy. Powie: Szymonie, to była próba. Wiedziałem, że jej nie sprostasz, ale na skutek tej strasznej lekcji, wiele się nauczyłeś. A on, Szymon Piotr, zapłacze i wtedy znowu usłyszy łagodny głos mistrza: Nie płacz synu, dobrze się spisałeś. Lojalność była ponad twoje siły.
Nic z tego. Mesjasz nie wrócił. Wydawało się, że minie rok, dwa, że minie dziesięć lat i powtórne przyjście mesjasza stanie się faktem a teraz, on wybrany spośród wybranych, zaufany uczeń, umierał. Samotny.
Nie nastało Królestwo Niebieskie – pomyślał i stracił przytomność.
Zamów „81 Tajemnic” w przedsprzedaży (kliknij w obrazek)
Ale o co chodzi? (skrócona interpretacja tego koanu) na „81 Tajemnic” (kliknij w obrazek)
Weź udział w konkursie. Napisz swoją interpretację tego koanu i wygraj „81 Tajemnic” z dedykacją i autografami autorów. Poniżej możesz zapoznać się ze skróconą interpretacją koanu, autorstwa Adama.Obrazek
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!