Kiedy mieszkałem w Efezie nazywano mnie mistrzem, czcigodnym mistrzem a nawet sławetnym mistrzem. Spytasz z jakiego powodu? Mieszkańcy doceniali mój kunszt. Lubili wytwarzane przeze mnie kufry i szkatuły. Wiedzieli, że są im przydatne a każda z nich była wykonana starannie i pieczołowicie. Każdy kufer, puzderko, szkatułkę zdobiłem na indywidualne potrzeby klientów a ornamenty oraz inkrustacje dobierałem do charakteru człowieka, który przedmiot zamówił.
Rzecz w tym, że nie o kunszt chodziło, a ni nawet o piękne zdobienia, lecz o szacunek. Ludzie w Efezie doceniali siebie nawzajem. Szanowali cudze umiejętności a zwłaszcza mistrzostwo, które ktoś osiągnął pracą i zaangażowaniem tworzące kolejne dzieła. Ludzie w Efezie doceniali to, że robi się coś dla ludzi.
Gdy zamieszkałem w Smyrnie nazywano mnie obcym. Z pewnym respektem kupowano moje wyroby, raczej z ciekawości niż z potrzeby. Mieszkańcy Smyrny uznawali moje kufry za nazbyt zdobne lub przeciwnie, zdaniem niektórych były pospolite a nawet ubogie w złocenia. Mówili, że to, co robię, jest dziwne.
Nikt nigdy nie nazywał mnie mistrzem. Mówiono: ten obcy. U nas nie kupisz szkatułki z zamkiem, ale może zrobi ci ją ten obcy. Choć uważałabym na niego. Jest drogi. Zepsuje ci się zapadka, skrzywi zawias i nigdzie nie naprawisz kupionej u niego szkatułki ani tym bardziej kufra.
Jednak dobrze mi się działo. Zarabiałem, mieszkałem, dzieliłem się z ludźmi tym co umiem. Trochę brakowała mi splendoru, którego zaznałem w Efezie. Mile łaskotało moje serce, gdy mówiono do mnie mistrzu. Nieco gorzej się czułem, gdy mówiono do mnie obcy albo on aż do dnia, gdy nazwano mnie liszajem i spalono mój dom i warsztat. Wtedy stałem się uchodźcą. Nie życzono sobie dłużej obcych w mieście.
Odkąd mieszkam tutaj, w tym kraju, ukrywam jak mogę swój kunszt. Owszem sprzedaję skrzynie i kufry, puzderka i skrzynki, lecz nigdy w całości, same wieczka lub pudła, wyłącznie zamki lub klamry. Żadnych ozdób. Proste linie. Dbam by nikt, pod żadnym pozorem nie nazwał mnie mistrzem lub choćby majstrem.
Ukrywam to, co umiem. Nigdy nie zdradzam się ani z tym co potrafię, ani nie pokazuję całości rzemiosła. Sprzedaję wyłącznie kawałki, fragmenty, same wieczka lub tylko zamki. Na pytanie, dlaczego nie składam swych wyrobów w całość, odpowiadam, że nie umiem, że to zbyt trudne, że gdzieżbym śmiał. To budzi zaufanie tutejszych. Bo widzisz, tutaj ludzie są słabi i zawistni, każdego dnia czują się niepewni. Są źli na cały świat, wyczuleni na swoje słabości.
Gdybym choć raz wykonał kufer tak piękny je te, które sprzedawałem w Efezie, w ciągu jednego dnia zyskałbym splendor, ale nikt nie kupiłby czegoś tak drogocennego. Następnego dnia zamalowano by szyby w moich oknach a kolejnego musiałbym tłumaczyć się w urzędzie. Oczywiście w nocy przypadkowe kamienie trafiłyby w moje szyby. W końcu, w najlepszym przypadku zostałbym wygnany, w nieco gorszym, aresztowany.
Skąd wiem? Rajcy miejscy i radni gminy, policjanci i urzędnicy mają ten sam wyraz twarzy co mieszkańcy Smyrny, gdy odwiedzali mój sklep i warsztat na miesiąc przed pogromem. Jednakże w tym kraju pogromu nie będzie, tu się obcych dusi, po cichu.
Zatem nie nazywaj mnie mistrzem. Mów do mnie: tamten lub ten od kufrów.
_______________________________________________________________________
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!