Zło będzie trwać wiecznie a dobro to tylko przebłyski, chwilowe impulsy światła na plamie ciemności – twierdził Tadeusz Konwicki. Zło jak ciemność. Trwa wiecznie. A dobro to rozbłysk, to nietrwałe zwycięstwo nad ciemnością. Dobro jest śmiertelne.
Ponadto pisał, że zło przebrało się w kostium cnoty. Zło włączyło się w nasze kody etyczne i stało się dobrem. Fatalnym, rakowatym dobrem. Wszystkie te pompatyczne hasła, fałszywe umizgi do ludu i popkulturowe ciasteczka, które karmić mają proste żołądki i rozedrgane dusze w talent szołach, telewizyjnych kolorowankach i propagandzie. Lud? To jakieś słowo przeterminowane. Lud, czyli kto? My? Ależ my nie. My to…Kim właściwie jesteśmy my?

Konwicki pisze o Polsce w Małej Apokalipsie i zanim rzeczy stały się prawdą o nas po raz sto drugi, już prorokował: Kabotynizm u nas jest najdroższą wartością. Polityk-kabotyn, który tęgo narozrabia, za karę zostaje świętym. Artysta-kabotyn zyskuje miano natury nieprzeniknionej i wzniosłej. Z rąk kabotyna nawet socjalizm został u nas przyjęty entuzjastycznie.
I co tu począć?

Kanclerz Sheev Palpatine – zwany Darth’em Sidious’em, Mroczny Lord Sithów, to uosobienie zła. Dla wielu pokoleń miłośników Gwiezdnych Wojen to popkulturowy reprezentant złych instynktów. Jednakże nazbyt oczywisty, naiwnie demoniczny i w zasadzie oprócz groteskowych min i uproszczonej manipulacji żaden z niego demon.
To już Watto, handlarz niewolnikami i złomem na pustynnej planecie Tatooine, latająca gigantyczna żuko-papuga, właściciel Anakina Skywalkera i jego matki wydaje się gorszy, bardziej demoniczny. Z pozoru drobny oszust, w istocie istota bez skrupułów i bez cienia empatii. Ot, mieszkaniec jakiejś Bieda Górki czy innego Wyszodołu, złotnik-lichwiarz, wierny władzy, co to ślubną obrączkę przyjmie pod zastaw pożyczki na 60% od samotnej matki i las wytnie wymachując rządowym dekretem.

Ze złem nie poradził sobie przez całe wieki kościół katolicki żonglując nieustannie pojęciem grzechu. Owszem grzech to pojęcie. Nie, nie jakiś fakt, czy też poddająca się ocenie moralnej decyzja. To w tradycji chrześcijańskiej skutek naruszenia obowiązujących w danym okresie, umownych zasad, rzecz jasna ustalonych przez ówczesnych hierarchów. Zestaw przekonań a nie faktów.
Niewolnictwo – w myśl dawnej etyki chrześcijańskiej było przecież dozwolone, tortury – dozwolone, mordowanie niewiernych – było cnotą, palenie żywcem heretyków – jak najbardziej, przymusowe nawracanie podbitych ludów – zasługą, eksterminacja narodów – nauczaniem prawdziwej wiary. Prezerwatywa natomiast do dziś jest grzechem, podobnie jak sprzeciw pańszczyźnianego chłopa wobec pana i plebana.

Czyżbyśmy nadal byli pańszczyźnianymi chłopami? Cena w postaci zmolestowanego dziecka, cena za święty spokój, wciąż temu chłopu w nas wydaje się niezbyt wygórowana. Jak danina dla smoka, monstrum mieszkającego w jaskini, które porywa dzieci z wioski. Danina, jedna z wielu, którą cierpliwie należy płacić. I przede wszystkim smoka nie wolno drażnić.

Grzech, to pojęcie zrodzone w monoteistycznej religii żydowskiej jako niedozwolony, samolubny akt woli zrywający (lub naruszający) przymierze człowieka z Bogiem. Mojżeszowi potrzebny był silny Bóg, aby mógł sprawować silną władzę nad egipskimi niewolnikami, z którymi uciekł na pustynię nie wiedzieć po co i dokąd. Ach, po wolność, prawda. Czym dla niewolnika, dla pańszczyźnianego chłopa, dla pańskiego parobka jest wolność?

Tenże srogi Bóg złości się na przykład na Onana nie z powodu jego problemów seksualnych czy też chęci samozadowolenia erotycznego, ale dlatego, że Onan nie chce mieć dziecka ze swoją żoną, choć Bóg mu to nakazał. W kontroli seksualności i prokreacji zawsze chodziło o władzę a nie o kawałek lateksu zakładanego na penisa.

I co tu począć?
Być może w naszych tradycyjnych pojęciach to po prostu władza jest grzechem, ale…to pogląd anarchistyczny niemniej pesymistyczny od przemyśleń Konwickiego.
Skąd w takim razie brać optymizm, jeśli niuejdżowe idee uznamy jednak za nazbyt odjechane?

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
