Janusz i kot
***
– Strach i trwoga, mówisz? – Janusz zastanowił się nad słowami kota Ludwika. – Nie ma innej przyczyny z powodu, której ludzie są tacy podli a w zasadzie obojętni? – I po chwili dodał. – Kiedyś widziałem taki głupi film. Wyłączyłem po kilku minutach. Nie lubię. Był o żywych trupach, o zombiach czy jakoś tak, coś z zębami. W każdym razie ludzie byli jak popsute maszyny. Jak wściekłe roboty a jednocześnie bezmyślni, atakujący, groźni. Może coś takiego nam się przytrafiło. Tam też był wirus.
– W tym świecie, tu, o tu – kot Ludwik pokręcił głową – ludziska od małego, co tam od małego, od dziada pradziada słyszą, że są głupi, gorsi, słabsi, że nic z nich nie będzie, że do siódmej klasy nie przejdą, że matura dla nich za trudna i że każdy Belg, Szwajcar, Hiszpan nie mówiąc o Niemcach, nie mówiąc krawaciarzach w garniturach z wielkiego miasta, to lepszy od nich pan. A samochody też mają niemieckie, piętnastoletnie, postaw się i zastaw się, wyżyłuj się na tego grata, żeby Europejczyka udawać. To co myślisz, Janusz? Pod spodem lęk i trwoga, gorszość gorsza, najgorsza, okrutna. To się ją leczy wódką i wytykaniem palcami gorszych od siebie i oczywiście złych panów w garniturach. Gorszych trzeba odepchnąć, poniżyć, to jedyna ulga a upadkiem panów cieszyć się, to jedyna pociecha. A czarnym czarownikom w to mi graj. Lęk, mój drogi, to najlepszy sposób kontroli.
– I jest na to jakieś lekarstwo, kocie? – Spytał.
– Gorzkie i trzeba je wypić do dna. W prawdzie stanąć, w tej słabości swojej, z gołą dupą. Odrzucić stare demony i odbudować siebie od nowa na plusach dodatnich a nie ujemnych, jak mówił klasyk. Ale to długa i odważna droga. A znajdź odważnych. – Kot kichnął i zasnął.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!