– Najpierw trzeba siebie uleczyć zanim zacznie się leczyć innych.
– Czy chodzi o zarazę, doktorze?
– Owszem, najbardziej zaraźliwy jest cień, który podąża krok w krok zarówno za chorym jak i za lekarzem.
– Jakże to? Cień nie może zarażać. Cień to brak światła, nic ponadto.
– Cień niestety jest bardzo zaraźliwy. Boimy się w innych, tego czego nie rozumiemy w sobie. Przyspieszamy kroku w nadziei, że zniknie.
– Tymczasem cień również przyspiesza.
– Owszem. Sądzimy, że to podstępny wróg. Co więcej, czai się również za plecami innych ludzi. Biegniemy. On też biegnie. Spoglądamy na innych. Stoi za ich plecami.
– Odwracamy się czując jego obecność. Ma pan rację doktorze.
– I kiedy oświetlamy chorego światłem by lepiej mu się przyjrzeć wówczas cień jest ogromny. Przerażająco wielki. Paraliżująco ciemny. I wtedy wydarza się rzecz najdziwniejsza.
– Jaka doktorze?
– Cień staje się lustrem.
___________________________________________________________________
___________________________________________________________________
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!