Mężczyzna wziął kij z drewutni i zastrugał go ostrym nożem. Szpikulec wsadził w żar.

– W co go wbijecie?
– Co? – mężczyzna dmuchnął w opalony koniec nie zwracają uwagi na podrostka, który wpatrywał się z uwagą, w każdy jego ruch.
– Kij, w co wbijecie? – Chłopak spytał plując w przestrzeń.

– Coś się kurde zawsze dźgnie, co nie? – uśmiechnął się i wykonał ruch w powietrzu jakby ugodził coś na wskroś realnego. Powtórzył gest kilkakrotnie najwyraźniej zadowolony z drąga, który w między czasie stał się włócznią. Wyważył ją w dłoni, poprawił, przesunął do przodu i znowu dźgnął powietrze.
– Chcesz spróbować? – Spojrzał na chłopaka z ukosa.
– No.
W międzyczasie na podwórko wszedł sąsiad. Coś niósł za pazuchą, jak kurze jajka w czapce, delikatnie, ostrożnie, powoli. Nie mogły to być jednak jajka, gdyż dopiero co, ledwo wczoraj, jego kobieta sprzedała wszystkie na jarmarku. Ponadto w jakim celu sąsiad do sąsiada miałby jajka nosić, kiedy w obu gospodarstwach były kury?
– Witajcie – powiedział przybysz.
– A no – odpowiedział mężczyzna a chłopak tylko spuścił głowę z szacunku i natychmiast zwrócił mężczyźnie drąg, którym jeszcze chwilę temu wywijał. Nowo przybyły był sołtysem, on zaś tylko parobkiem.

– Szczeniaka mam sąsiedzie – powiedział.
– To puśćcie go sołtysie, zobaczymy, jak się rusza.
Mężczyzna przyjrzał się psu. Machnął kijem w powietrzu nad jego głową i powiedział:
– Za duży. Jak urośnie sięgnie mi do pasa. Za pół roku zeżre barana z kopytami i kury mi podusi – mężczyzna zaśmiał się i odstawił kij. – Idźcie sołtysie do kowala, kowal lubi duże psy a jego kundel jak uciekł, tak nie wrócił.

– To pójdę – powiedział sołtys i poszedł chowając szczeniaczka za pazuchą jakby skarb najcenniejszy chował.
Podrostek potarł czuprynę, przyniósł we wiadrze zimnej wody, zaczerpnął i podał mężczyźnie.
– A już myślałem, że go dźgniecie – powiedział uśmiechając się porozumiewawczo.
– Kogo? – zdziwił się mężczyzna.
– No kundla tego, znaczy się szczeniaka. Myślałem, że rzucicie w niego. Dzidą znaczy.
Mężczyzna zerwał się, odrzucił kij i wziął się pod boki. Obluzowane deska podskoczyła i chłopak wylądował na ziemi, lecz zanim zdążył się podnieść oberwał kopniakiem w brzuch, potem drugim w tyłek, trzecim w żebra, bo zamiast spokojnie leżeć, wywijał się jak piskorz.
– Oczadziałeś gnoju jeden, parszywy? W szczeniaczka dźgać miałem? Że niby dla zabawy, durny smrodzie? A masz – kopał z całych sił. – A masz! A jak cię zobaczę, że choćby witką krowę smagniesz, to taki ci wpierdal spuszczę, że popamiętasz, ciulu posrany!
_________________________________________________________________________
WARSZTAT O MIŁOŚCI I ROZSTANIU – KATOWICE
ZWIĄZEK CZY ROZSTANIE I ROZWÓD? SZKOLENIE I WARSZTAT DLA OSÓB NA ROZSTAJU DRÓG
_________________________________________________________________________
KALISZ – ŻYCZĘ CI BOGACTWA I SZCZĘŚCIA – WARSZTAT
________________________________________________________________________