Janusz i kot
***
Janusz krzątał się po kuchni przygotowując kolację:
– Nie żeby się wywyższał, czy, nie daj boże, ideli…, ide ali…, ile…-
– Idealizował – dokończył kot Ludwik.
– No właśnie – przytaknął Janusz – ale chodzi mi o to, że jak trzeba było – to sąsiadom pożyczałem zboże na zasiew, i to nie raz, a jak ci spod lasu bidowali to i cetnar ziemniaków dałem i do tego skrzynię cebuli, i to nie raz, bo bidowli często. Nie mówię już o synach i wnukach, bo to w zasadzie normalne jest, ale i do mieszkania w Hajnówce dołożone i do samochodu. Co tam dołożone, nowiutki kupiłem z salonu.
– I? – Spytał kot.
– Nie muszą mnie na numer z wnuczkiem robić, bo już dawno jestem zrobiony. – Janusz zaśmiał się jakoś smutno i wcale niewesoło.
– I? – Spytał kot.
– I dostaję co rusz, jak to się teraz mówi, hejt. Na cmentarz nie poszedłem boście mnie namówili, pretensje od synów. Nie chciałem pieniędzy pożyczyć wnukowi, bo już mi jest winien ho, ho, ho albo i więcej – obraza i wyzywanie od najgorszych. Dziadka zwyzywał! Ale nie koniec na tym. Sąsiad z naprzeciwka z pretensją od rana, że mu kanki do mleka nie oddałem a kanka przecież moja, 50 litrowa. Pożyczyłem, bo w jego kance pękło wieko i żal mu było kupić nową. O co z tym chodzi? Czy ludzie powariowali? Synowa mnie od lubieżników wyzwała, bo jej sąsiady donieśli, że z panią Onufrowicz na zakupach byłem. Wpadła tu na przeszpiegi, ale na całe szczęście w lesie byłem. A inne dranie donieśli na policję, że u mnie zielone światło pali się przed domem i że do lasu chodzę pomagać uciekinierom. Wezwanie mam.
– I? – Spytał kot.
– Co ty z tym „i”, ciągle tylko „i”. Pytam co się z ludźmi porobiło? Przecież żaden ze mnie drań; pomagam, kiedy mogę; daję, ile mam; nie pytam o wdzięczność i co dostaję w zamian? Pomagam swoim i obcym, ale często ci swoi gorsi od obcych. Co robię nie tak?
– Widzisz Janusz, dobre uczynki zawsze zostaną ukarane. – Rzekł kot Ludwik. – W kraju, gdzie ludziska są niepewne siebie, zaburzone w swojej wartości, ciągle splątane pomiędzy winą i krzywdą za każdy dobry uczynek dostaniesz bęcki, bo tym działaniem swoim pokazujesz, że jesteś dobry, szczodry, hojny, współczujący a ludziska odbierają to jako obelgę, bo tacy nie są. Wytkasz im ich słabości, Janusz. Stąd hejt. Biedak nie wspiera biedaka, tylko stara się po głowie biedniejszego, choć na chwilę wspiąć na mur.
– Na mur, na jaki znów mur? – Zdziwił się Janusz.
– Mur, który w ich głowach oddziela ich od życia, jakie chcieliby wieść. – Odpowiedział kot. – Mur zazdrości, Janusz.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!