– Nadzieja, nadzieja – zaskrzeczała papuga i skoczyła z jednej pułki na drugą w obszernej, pozłacanej klatce.
– Piękny ptak ale dlaczego nauczyłeś go akurat słowa nadzieja? – Spytała pani Mariola, dawana znajoma właściciela papugi odwiedziwszy go po długiej nieobecności w kraju.

– Nadzieja, nadzieja matka głupich. – Papuga ożywiła się słysząc słowo nadzieja i raz jeszcze wyrecytowała całe zdanie.
– Już rozumiem, cały ty, cała twoja przekora. Naprawdę sądzisz, że nadzieja to głupota?
– Nadzieja, nadzieja matka każdego złodzieja. – Papuga zaprezentowała nowe zdanie i nastroszyła pióra.

– Milczysz? Nie doczekam się twojej odpowiedzi? Twoja papuga ma więcej takich bon motów w repertuarze, dotyczących nadziei?
– Nadzieja, nadzieja zna ją każdy kaznodzieja. – Karmazynowa papuga rozdokazywała się uderzając piórami w ściany klatki. – Matka głupich, córka trupów.
Wówczas właściciel papugi, niejaki pan Hieronim, podszedł szybkim krokiem do klatki. Nakrył ją grubym suknem i rzekł:
– I już po nadziei, teraz będzie spokój. Napijesz się herbaty Mariolu?

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
