czcigodna pani

Czcigodna Pani – koan

– Mistrzu, opowiedz proszę, kiedy pierwszy raz spotkałeś Panią Śmierć? – Poprosiła Soleá uczennica Szkoły Trzeciego Stopnia dla Wiedźm i po chwili dodała: – Wspomniałeś kiedyś, że to twoja stara, dobra przyjaciółka.

– Och tak. Owszem, Pani Śmierć mieni się moją przyjaciółką a ja, jej wiernym druhem, lecz to wymagająca przyjaźń i kapryśna kompanka. Wiele razem przeszliśmy ale nie raz i nie dwa zaskoczyła mnie i to bardzo.

– Jak ją poznałeś, mistrzu? – Powtórzyła.

– Doskonale pamiętam. To było tego dnia, kiedy poznałem swoją naturę mistyczną i bardzo się tego przestraszyłem. Bardzo. Miałem może siedemnaście lat. Wtedy z pasją czytałem stare księgi i malowałem obrazy zainspirowane ich treścią. Ślęczałem po nocach, gdyż za dnia pracowałem u piekarza i odwrotnie całe dnie przesypiałem, gdy wypadał dzień nocnej zmiany. Tego dnia akurat wróciłem późno z pracy. Było krótko przed północą. Coś czytałem, pewnie jak zwykle jakąś książkę historyczną, zgasiłem światło w moim zimnym pokoju, dawnej służbówce, którą odnajmowałem za jakieś grosze bez ogrzewania i mebli. Spałem na podłodze wśród książek i farb. I wtedy, nawiedził mnie Demon Smutku. Był wyjątkowo rozwścieczony. Okrążał moje posłanie gniewnie, gardłowo warcząc jak pies patrzący na kość w pysku drugiego. Wyłonił się z ciemności. Nic nie mówił tylko emanował złością.

­– Wtedy nie wiedziałeś czym jest? – Zastanowiła się Soleá.

– Gdzież tam. Byłem śmiertelnie wystraszony i właśnie ten śmiertelny lęk a w zasadzie paniczy strach pomógł mi.

– W jaki sposób mistrzu? – Spytała.

– Wezwałem Śmierć.

– Wezwałeś Śmierć? – Zdziwiła się.

– Owszem, wolałem w tamtej chwili umrzeć, niż się tak strasznie bać. I w końcu bojąc się nawet poruszyć na swoim posłaniu, wezwałem Panią Śmierć. A ona przyszła. W długiej szacie. Z ukrytą gdzieś w głębokim mroku twarzą, czy też brakiem twarzy i rzekła do demona: Odejdź! Nie strasz tego dzieciaka! Nie należy do ciebie! Nie twoja ofiara i twój czas! Precz!  A demon na to: Nie rozkazuj mi! Ty również nie masz prawa do niego! Przyszedłem, bo to moje miejsce! No cóż, kilka dni potem, wypytywałem sąsiadów i starszych mieszkańców o historię tego domu. Okazało się, że w mojej służbówce wydarzyło się kilka strasznych rzeczy. Powiesił się rzeźnik, który zbankrutował. Złodziejaszki zaciukały starą handlarkę dla kilku złotych monet a potem również ich znaleziono martwych. Pijana praczka udusiła własne dziecko, niemowlę, niby przypadkiem. Demon Smutku nie opuszczał tego miejsca. Wciąż tam polował na zagubione dusze.

– A Śmierć?

– Ach tak. Rzekła do mnie, że nie wzywa się Czcigodnej Pani Śmierć od tak, bez ważnego powodu. Nie wymieniaj Mego imienia na daremnie! I jak to ona, zażądała opłaty. Jednakże kiedy demon zniknął, nagle poczułem się bezpieczny, silny, odważny i co ciekawe, pewny siebie. Bo przecież ludzie wyrządzają sobie krzywdę ze strachu i dopiero w apogeum emocji i negatywnych wibracji przychodzi Śmierć. Tym razem jednak było inaczej. Wizyta śmiertelnej Pani nie miała być podsumowaniem, końcem dzieła, które rozpoczął Demon Smutku lecz początkiem nowego życia. Wraz z przepędzeniem demona odkryłem swoją moc. Zamiast ulec mu i umrzeć, wezwałem Panią Śmierć by nie poddać się Demonowi. I stał się cud. Kto ulega lękowi, ten niechybnie funduje sobie katastrofę. To nie kat przychodzi wykonać wyrok lecz lękający się wyroku zaprasza kata. Wtedy rzekłem do Pani Śmierć: Czcigodna Pani, ucz mnie. To co się tutaj wydarzyło, dzisiejszej nocy, oznacza, że albo zwariowałem albo są rzeczy, o których nawet nie śniłem w najśmielszych snach.      

– I co było, dalej mistrzu? – Twarz dziewczyny zarumieniła się od emocji.

– Uczy mnie do dziś. Stąd większość mojej wiedzy. – Odpowiedział wzruszając ramionami.

– A czym jej płacisz, mistrzu?

– Och, to tajemnica – uśmiechnął się. – Zgadnij, moja miła. Znasz mnie trochę, powinnaś się domyślić. A po za tym jak sądzisz, co dla Czcigodnej Pani Śmierć może być wartościowe, na co zachce się wymieniać?

­ – Na życie? – Zastanowiła się. – Może na czas?

– Gdzież tam, obu tych rzeczy ma nadmiar. W takim razie mam dla ciebie zadanie domowe – mistrz najwyraźniej się ucieszył ze swego pomysłu. – Jak odgadniesz, czeka cię nagroda. Zastanów się, czego ode mnie zażądała Śmierć w zamian za naukę i rzecz jasna, dlaczego zgodziła się uczyć takiego młokosa, jakim wtedy byłem?


Zamów najnowszą książkę!

Światło w mroku. Jak pomagać sobie i innym w obliczu lęku i traumy wywołanych wojną?. - Maciej Bennewicz, Anna Prelewicz
Udostępnij:

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!

Wolna i szczęśliwa. Jak wyzwolić się z toksycznego związku. - Maciej Bennewicz, Anna Prelewicz
Udostępnij:

Maciej Bennewicz

Założyciel i pomysłodawca Instytutu Kognitywistyki. Twórca podejścia kognitywnego m.in w mentoringu, tutoringu, coachingu oraz Psychologii Doświadczeń Subiektywnych. Artysta, pisarz, socjolog, wykładowca, terapeuta, superwizor.