Pewien buddyjski lama, Tybetańczyk, który pamiętał jeszcze czasy ucieczki przez góry z okupowanej przez imperialne Chiny ojczyzny, wspomniał na wykładzie, że celem ludzkiego życia jest szczęście.
Wypowiedz mnicha wprowadziła zebranych w niemałe osłupienie. Wszyscy studiowali nauki Buddy, znali na pamięć Cztery Szlachetne Prawdy i Ośmioraką Ścieżkę, czuli, że należą do sangi. Przyjęli schronienie, czyli swoisty akt buddyjskiej wiary. Należeli do grona wtajemniczonych. Z radosnymi twarzami witali się i pozdrawiali. Wypowiadali miłe słowa i trafne interpretacje buddyjskich nauk.
Lecz na ich barkach, w sercach a nawet w napięciu skóry wciąż można było dostrzec ów charakterystyczny ciężar jaki niektórzy ludzie odczuwają w każdej chwili swego życia. Biorą cudze słowa do siebie, w gruncie rzeczy wciąż są uraźliwi i niezadowoleni z siebie, przeżywają poczucie winy, które na zewnątrz objawia się manifestowaniem krzywdy.
W gruncie rzeczy są zagubieni, niepewni, źli na cały świat. Niektórzy chętnie zjadaliby mięso, bo przecież je lubią. Inni biliby po twarzach swoich wrogów, bo przecież zasłużyli. Jeszcze inni lubieżnie spoglądają na zgrabne ciała obcych ludzi twierdząc, że przecież podziwiają piękno. Czasem palą tytoń i piją alkohol tłumacząc sobie, że to tylko dwa papierosy dziennie i tylko kieliszek wina. Rzecz jasna są ludzcy. Ułomni. Niepewni. Ukrywają to pod maską religijności. Doskonale zdają sobie sprawę, że tacy właśnie są. W społeczeństwie nauczyli się kompromisów i zakładania masek. Robią to perfekcyjnie.
Aż tu nagle szczęście? Słowa lamy kompletnie zbiły ich z tropu. Szczęście? Czyli co takiego? Żadnej wzniosłej nauki o wybaczaniu. Żadnego kazania o iluzji i lgnięciu umysłu do własnych pragnień. Przeciwnie. Szczęście.
Pokiwali głowami. Przylepili uśmiechy. Niektórzy, odważniejsi dopytywali szeptem: Szczęście? Dobrze usłyszałem? Jak rozumiesz szczęście? Szczęście, czyli co takiego?
I wtedy usłyszeli głos jednej z zebranych, która ośmieliła się przerwać świątobliwemu lamie, co było nie tyle wbrew zwyczajowi, co karygodne.
– Szczęście, czyli co? – wypowiedziała na głos ich wątpliwości, co tym bardziej wzbudziło oburzenie, gdyż samo słowo „szczęście” napawało ich lękiem.
Stary lama spojrzał na kobietę, czy to uśmiechając, czy też przyglądając ciekawie. Nalał odrobinę herbaty, którą przygotowano specjalnie dla niego na podwyższeniu. Na spodku położył owsiane ciasteczko. Wstał. Jego asystent, młody mnich, rzucił się na pomoc swemu mistrzowi. Jednakże lama delikatnie powstrzymał pomocnika gestem dłoni. Stary mnich był jak na swój wiek bardzo sprawny. Podszedł do kobiety, która zadała pytanie i podał jej kubek z herbatą i ciasteczko.
– Ciasteczko? – zdziwiła się.
– Ciasteczko – odpowiedział lama – i herbata z mlekiem.
__________________________________________________
zapraszamy do Wrocławia na warsztat Tao i człowiek współczesny
oraz na spotkanie autorskie we Wrocławiu
zajrzyj na stronę Instytut Kognitywistyki
__________________________________________________
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!