– Nie pamiętam kiedy ostatnio się uśmiechałam – pomyślała Mar Ja Jo La. – Nie, nie chodzi o jakieś grymasy, czy udawany chichot po seksistowskim kawale opowiedzianym przez nieśmiesznego kolegę w głupawy sposób.
Nie chodzi też o uśmiechy do facetów, niby to miłych, ale czort wie z jaką intencją uśmiechanych do dziewczyny, która sama siedzi nad filiżanką kawy albo podróżuje nocnym autobusem. Uśmiechasz się a potem myślisz sobie, co on sobie pomyśli, jak się tak do niego uśmiechasz.
Chodzi o uśmiech prawdziwy.
– A jaki uśmiech jest prawdziwy? – Spytała samą siebie.
I po chwili usłyszała odpowiedź. Śmiała się jej dusza. Było to zaledwie muśnięcie, coś w rodzaju powiewu wiatru w bezwietrzny dzień.
Ten ledwie zauważalny wir rozchodził się echem po całym ciele aż w końcu, w odbiciu lustrzanym ujrzała promienną twarz. Usta ani drgnęły, żadnej zmarszczki ani bruzdy.
Śmiały się jej oczy. Sięgały w głąb, do samego źródła.
________________
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!