Kiedy Agata zrozumiała, że jest postacią nietuzinkową, gdy dotarło do niej, że skończyła historię sztuki, podyplomową psychologię, dodatkowe studia z zarządzania, dwa kursy yogi, trzy szkolenia z medytacji transcendentalnej oraz mindfullnes, szkolenie z tantry i jeszcze piętnaście innych, uprzytomniła sobie, że jest gotowa pomagać innym. Ba! Nie tylko gotowa! Powołana, przygotowana, świadoma i otwarta aby nieść pomoc, wspierać, rozumieć, pomagać, otwierać procesy psychologiczne, zarządzać zmianą a nawet uzdrawiać, oświecać, iluminować.

Nie, nie chodziło jedynie o wyjątkowość ani ten rodzaj intelektualnego poczucia wartości, które sprawia, że niektórzy ludzie czują się powołani do terapeutyzowania innych, udzielania im rad lub pomocy, czy też wspierania ich osobistej siły. Chodziło o misję.

Od chwili, w której Agata poczuła swoją misję, odniosła również wrażenie, że coś dziwnego dzieje się z jej plecami. Uczucie to narastało z każdą odbytą sesją terapeutyczną, z każdym szkoleniem, które zaczęła regularnie prowadzić. Odczucie to stawało się chwilami rozdrażnieniem, bólem a nawet swędzeniem. Nie pomagały masaże ani kąpiele. Napięcie w plecach narastało.
Towarzyszyło Agacie aż do dnia a właściwie do poranka, kiedy w lustrze ujrzała dwa, śnieżnobiałe skrzydła wyrastające z jej ramion. Owszem urosły jej skrzydła.
W ciągu kolejnych tygodni wyrósł jej dziób a potem szpony i gdy pewnego ranka spostrzegła, że już zupełnie zatraciła ludzki wygląd, na rzecz ptasiego, wyskoczyła na parapet i odleciała do ciepłych krajów, tym bardziej, że lato było już późne i wielkimi krokami zbliżała się jesień.

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
