W pewnej chwili przestał ją słyszeć. To było przyjemne uczucie. To znaczy słyszał słowa lecz zdarzyło się coś jeszcze, jakby rozmycie wzorku, jak gdyby nieostrość a jednak rodzaj głębi. W jej twarzy, jak w lustrze, przewijały się inne twarze. Czym były? Kogo reprezentowały?

Słyszał o różnych rytuałach, parapsychologii, o rzekomym polu morficznym. Sądzono, że w jakiś sposób mamy kontakt z przeszłością, z energią przodków a nawet z poprzednimi wcielaniami. Wiedział, że to stek bzdur i wymysły różnych hochsztaplerów. Naiwni, zagubieni ludzie lub „zbieracze wrażeń” chodzili na tego rodzaju seanse spirytystyczne. Ludzi naiwnych i zagubionych nigdy nie brakuje.
A jednak tego wieczoru, rozmawiając z klientką na temat sprzedaży programu księgowego obsługującego małe hurtownie, który zaprojektował, dostrzegł zadziwiający kalejdoskop twarzy. Jedna z nich zatrzymała się. Twarz mężczyzny a potem cała postać.
– Czy miała pani przodka, który był carskim oficerem? – spytał ni stąd ni zowąd.

– Nie, skąd taki pomysł? Czy zaciągam ze wschodnim akcentem albo wydaje się panu, że za chwilę wyciągnę jakąś szpicrutę? – uśmiechnęła się ale było to raczej skrzywienie pokrywające niechęć albo zmieszanie.
– Nahajkę – poprawił. – Carski oficer miałby nahajkę. Nagan i nahajkę.
– Nagan? – spytała, choć nie zamierzała ciągnąć tego absurdalnego wątku.
– Nagan, taki pistolet na wyposażeniu armii carskiej.
*
Pluł sobie w brodę za ten głupi wyskok, gdyż kobieta rzecz jasna w końcu nie kupiła programu. Jednakże dwa dni później usłyszał jej głos w telefonie.

– Nikanor Fiodorowicz Jaszyn – powiedziała nie przedstawiwszy się nawet.
– Nie rozumiem – odpowiedział zmieszany – z kim pani chciała rozmawiać?
– Nikanor Fiodorowicz Jaszyn, tak nazywał się mój prapradziad od strony matki. Jego syn uciekł przed rewolucją do Prus wschodnich i tak narodziła się moja prababka a potem babka. Był pułkownikiem armii carskiej. Na zdjęciu jakie się zachowało pradziad siedzi na koniu, w ręku trzyma nagan, z którego mierzy w dal, z boku przytroczona nahajka. Skąd pan wiedział?
Chciał powiedzieć, że nie wiedział rzecz jasna, że to stek bzdur, a w najlepszym przypadku coś w rodzaju zwidów lecz zamiast tego powiedział, dziwiąc się jednocześnie, że mówi, w dodatku to właśnie:

– W Peresławiu Zaleskim na północy wschód od Moskwy, nad jeziorem Pleszejewo znajdzie pani ważne dla siebie informacje.
– Był pan tam.
– Nie.
– Co tam znajdę?
– Nie wiem?
– To jakiś Alchemik jak u Coelho?
– Chyba tak – odpowiedział i rozłączył rozmowę.
Chyba cię pogięło – powiedział do siebie na głos. – Postradałeś zmysły? Co to było? Skąd przyszło ci do głowy jakieś jezioro Pleszejewo? Peresław Zaleski? Telefon brzęczał. Za piątym razem odebrał.
– Babcia mówi, że Nikanor Fiodorowicz Jaszyn pochodził z Peresławia Zaleskiego. Skąd wiedziałeś?
– Nie wiedziałem.
– Acha.
______________________________________________
NOWE KURSY ON LINE:
Miłość toksyczna, miłość dojrzała
Coaching Tao. Jak żyć w zgodzie ze sobą?
_________________________________________________________
inne koany
starsze koany

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
