Z cyklu Kot Ludwig i człowiek Mieczysław
opowieść TRZECIA
– Muszę iść do lekarza od głowy – stwierdził rzeczowo Mietek. – Mam zwidy. Wstyd jak nie wiem co, ale nie mam innego wyjścia. Jestem sam jak palec i jak mi się pogorszy nikt mi szklanki wody nie poda. Jeden syn w Hajnówce za doktora, a drugi w Biłgoraju urzędnikiem. Za doktora od kalkulatora. Teraz doktorów robią nie od leczenie, ale od liczenia, doktor ekonomii. Obaj nie mają czasu dla ojca na zabitej wsi. Sam jak palec. – Westchnął i zaczął się nerwowo kręcić po kuchni jakby od razu zamierzał wyjść do lekarza.
– Musisz iść nie do lekarza, ale do pani Niedzieli i przestań narzekać, że jesteś samotny tylko idź i jej pomóż. – Rzekł kot Ludwig.
– Znowu ten gadający kot. – Mietek trzasnął krzesłem w nadziei, że go wypłoszy. – Niedziela sama jest nieźle szurnięta, to wiedźmucha jest, szeptunka. A może gadający kot to jej sprawka? – Zastanowił się Mieczysław.
– Halo, jestem tu, mówię do ciebie. Kot to nie jej sprawka! Znacznie większe siły tu działają! A pani Niedziela ma kłopot z dachem. Idź do niej, wleź na drabinę i uszczelnij blachę przy kominie. Może i szeptucha, ale mądra z niej kobieta i ciągle śliczna. Napraw, bądź pomocny. Wtedy przestaniesz stękać, że jesteś samotny i nikomu nie potrzebny. Idźże!
– A ty skąd wiesz diabelski pomiocie, że jej dach przecieka przy kominie?! – Mietek podniósł głos i rzucił w kota drewnianą łyżką.
Kot uchylił się z gracją. Popatrzył w kierunku łyżki, zeskoczył z parapetu, trącił chochelkę łapką i znowu się odezwał.
– Ja wiem wszystko, przynajmniej w sprawach, którymi się zajmuję. Idźże do Pani Niedzieli i od razu weź pas z narzędziami. I palnik do podgrzania papy! – Rzucił w ślad za Mietekiem, który wyszedł bez słowa głośno trzaskając drzwiami. Po chwili wrócił, spojrzał na kota i powiedział:
– Kiedy wrócę mam nadzieję, że ciebie nie będzie!
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!