– Bo czyż życie nie jest nieustannym poszukiwaniem odpowiedzi? – powiedział sentencjonalnie.
– A o co chcesz spytać, drogi uczniu? – Mistrz Kan lu odpowiedział pytaniem na pytanie. Jak zawsze uśmiechał się. Wąchając świeżo zerwaną łodygę rozmarynu przechadzał się powoli po ogrodzie.
– Zamierzałem spytać, czcigodny mistrzu o to samo co zawsze. Niepokoi mnie, że od wielu lat idąc w ślad za twoimi naukami poszukuję sensu i gdy już, już, wydaje mi się, że jestem blisko, że w medytacyjnym oddechu, w słowach przebudzonego mędrca, w pomocnym geście innego mnicha znajduję odpowiedź – ona nagle znika. Już, już ją widzę, słyszę, mam i po chwili znów jest tak samo.
– Czyli jak jest? – Spytał mistrz Kan lu, którego imię znaczy Moc Słowa.
– Rzekłbym: nijak, mistrzu. Z pozoru wszystko jest w porządku – odpowiedział uczeń. – Dni mijają na codziennych zajęciach, odprawiam rytuały, pilnie medytuję, pomagam w kuchni i w ogrodzie lecz wciąż nie doświadczam harmonii. Odczuwam lęk, tak jak odczuwałem; złoszczę się na ludzi, niestety również na braci mnichów, tak jak się złościłem; bywam zniechęcony tak jak bywałem i nieustannie towarzyszy mi uczucie niespełnienia i zawodu. Chyba najbardziej jestem zawiedziony samym sobą – westchnął.
– Spójrz drogi uczniu, rozmaryn. Dotknij gałązki, przyjrzyj się jej uważnie, powąchaj, posmakuj. – Mistrz podał gałązkę uczniowi i po chwili spytał: – Czego doświadczasz? Opowiedz ze szczegółami.
– Czuję lekki zapach przypominający jałowiec i nieco mocniejszy jakby sosny i modrzewia. Rześki, eteryczny, świeży aromat. Może trochę mięty? Po nagryzieniu delikatnie piecze. Jest wyraźny, mocny, leśny. Nieco przypomina majeranek i tymianek ale bardziej mi się podoba. Chyba wczoraj był w kapuście i w ziemniakach, które jedliśmy.
– No cóż. Właśnie znalazłeś odpowiedź, mój uczniu. Czasem trzeba po prostu zauważyć, że coś się znalazło – mistrz zaśmiał się i odszedł w głąb ogrodu.
___________________
___________________________
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!