– No więc znowu nawarczałam na matkę – pomyślała Mar Ja Jo La.
Dlaczego tak dziwnie się ubierasz? Może wreszcie przyjdziesz w niedzielę na obiad? Mogłabyś porozmawiać z ojcem. Czemu ty nie chodzisz do kościoła, przecież trzeba w coś wierzyć? Kiedy w końcu na poważnie się z kimś zwiążesz? A dlaczego już nie jesteś z Jackiem, taki był miły? Jak będziesz tak przebierać w facetach to zostaniesz w końcu sama. A co to za głupie imię sobie wymyśliłaś, przecież nie tak ci dałam na chrzcie?

– No i w końcu nawrzeszczałam na Jacka, z którym jestem i nie jestem – pomyślała. – O co nawrzeszczałam? O to, że z nim jestem i nie jestem oraz o to, że to jego wina i moja wina, czyli moja wina. – Pomyślała.
– No i dobrze. – Pomyślała jeszcze. – Od czasu do czasu potrzebuję na kogoś nawarczeć, kogoś pokąsać. Jestem wtedy jak rozdrażniona wilczyca, jak wściekła suka.

Ano właśnie. A może zarażam wtedy wścieklizną? A może jestem zarażona wścieklizną przez jakiegoś wampira, który dawno temu mnie pokąsał?
Tatuś? Mamusia? Jacuś?
I wyję po nocach, nosi mnie, kąsam na oślep.
Lubię to? Muszę?
____________________

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
