Jak pozbyłem się cienia? Teraz, kiedy o tym myślę, okazało się to banalnie proste. Nie mniej przez lata cień wlókł się za mną krok w krok. Niezałatwione sprawy, niedokończone tematy, dawne lęki, stłumione pragnienia.

Zawsze, w dzień, czy w nocy różne moje deficyty odbijały się w cieniu. Chwilami to było straszne doznanie, bo przecież nie zawsze zdawałem sobie sprawę, że ciemna, czyhająca na mnie postać, to mój cień, po prostu odbicie mojej własnej postaci.

Wracają do tematu: Jak pozbyłem się cienia? Zawsze noszę ze sobą latarkę. Zawsze. I gdy spostrzegam, że idzie za mną cień, gdy przemyka się z boku a czasem nawet przede mną – świecę latarką i cień się zmienia. W oka mgnieniu przesuwa się, rozprasza, wiruje lub znika.
To dla mnie nieomylny znak, że cień jest iluzją, że wystarczy najprostsza aktywność z mojej strony, aby zniknął.

_________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________
Niebawem w Częstochowie superwizja i sesja naukowa

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
