No tak, wszyscy są już cholernie zmęczeni tą pandemią – pomyślała Zuzanna. – Ale czy to widać? Niewiele widać. Większość pozmykana, przemykająca się, zakryta. Kiedyś człowiek w czarnej masce wzbudziłby popłoch w sklepie, a gdyby wszedł do metra albo do banku do pewnie uruchomiono by alarm a facet wylądowałby w areszcie. Tłumaczenie, że nie chciał wdychać smogu na niewiele by się zdało.
Czy ja jestem zmęczona? Raczej apatyczna jestem – pomyślała. – W zasadzie opadły mi ręce. Kolejne święta bez mamy i siostry. Wielkanoc szykuje się bezświąteczna, bezjajeczna jakaś, bezzajączkowa, pusta jakaś. Zygmunt ugrzązł przed komputerem i właściwie przestał istnieć jako żywy człowiek. Pewnie ma hikikomori. Hikikomori wymyślono wcześniej niż areszt domowy dla całego świata. Japońską chorobę wyobcowania i samotności przy komputerze mamy teraz wszyscy. Kto nam to zrobił ten stan wycofania społecznego? Hikikomori – niewychodzenie do pracy lub szkoły, przez więcej niż sześć miesięcy, z wyjątkiem wyjść okazjonalnych. Niekomunikowanie się z ludźmi z wyjątkiem członków rodziny. Komunikacja ze światem i wszelkie potrzeby realizowane tylko przez komputer i sieć.
Przez komputer można nawet zamówić usługę jedzenia przed kamerą. Jedzenie dla samotnych. Siedzisz i patrzysz jak toś je makaron z miski albo kanapkę z serem. Możesz wybrać kobietę, mężczyznę, wiek i nawet danie. Możesz zamówić usługę spania przed kamerą, nie mówiąc o grach, seksie i rozmowie o Heideggerze. Leczenie? Jak nas wszystkich z tego wyleczyć?
Jakie to ma znaczenia czy pandemia jest jedną wielką ściemą, czy też rzeczywiście jest tak groźna i śmiertelna jak mówią? I tak mało kto komu wierzy. Maseczki nie chronią a jednak chronią, ale przyłbice nie chronią, test nic nie wykazuje a jednak jest miarodajny, bo wykazuje obecność DNA każdego wirusa, ale przecież wirusy nie mają DNA. Bełkot miesza się z półprawdami a półprawdy z kłamstwem w żywe oczy i kpiną…i właściwie nikt nic nie wie. Gdzie się podziali ci wszyscy przemądrzali eksperci, znawcy, politycy od wszystkiego i wszechwiedzący dziennikarze? Czyżby pochowali głowy w piasek i spod warstwy żwiru łypią oczkami czy już można się wychylić?
Jak mnie to wszystko wkurza, ta uległość! Jak barany na rzeź zostaliśmy stłoczeni w mieszkaniach jak w kojcach i czekamy na wyrok! Czy dziś będzie wolno beczeć, czy może pyski w żłób i w siano?
A sądziliśmy nawinie, że nasi posłowie, ministrowie, nasi reprezentanci nas ochronią, poprowadzą, że są mądrzejsi od nas, skuteczni. Kto sądził, ten sądził – pomyślała. – Ach ten mój dystans i nieufność, na nic się przydały. Ale co rozbić? Co mam u licha z tym wszystkim zrobić? Może spuszczę w klozecie kartę sim od smartfona? A może po prostu się wyśpię? A może upiekę makowiec albo sernik? A może trzasnę Zygmuntowi klapą od laptopa przed nosem? Może się ocknie?
Kto nam to zrobił? I po co? Szturchnęła stopą śpiącego psa i spytała: – Może ty wiesz?
Pies ziewnął. Spojrzał na nią zdzwiony. Zrobił minę jakby zamierzał coś odpowiedzieć i…znowu zasnął.
– Głupi pies. – Powiedziała. A wtedy pies otworzył oczy, uniósł głowę, spojrzał na nią i warknął ostrzegawczo lekko odsłaniając przednie kły.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!