Filmik mi się wyświetlił w czasie, którego jakaś pani powtórzyła dobre pięć razy: „Tak nie miało być, kochani.” Z tego co zrozumiałam miała na myśli ogólną sytuację wszędzie a zwłaszcza, co jasne i oczywiste, wielką klatkę, w której się znaleźliśmy, z napisem „pandemia”. Zuzanna przewinęła filmik.
„Tak nie miało być”. Do pewnego czasu też powtarzałam sobie niemal codziennie: „tak nie miało być, Zuza”. W pracy w domu, wobec dzieci, wobec męża, do matki, do teściowej a przede wszystkim do siebie samej. Do siebie mówiłam jakimś, dziwnym wewnętrznym głosem, z jakimś zdziwieniem nieakceptującym: „tak nie miało być”. „Zuza, tak nie miało być”.
– Ale było, kretynko – powiedziałam do siebie kiedyś, do lustra. – Było i się zdarzyło i zdarza się. Przestań jojczyć i narzekać i się dziwić. Świat nie jest supersprawiedliwym miejscem. Dzieci w Jemenie i w Erytrei umierają z głodu. W Polsce rodzice dzieciaków z milionem niepełnosprawności zostawieni sami sobie walczą każdego dnia o działanie jakiejś sondy, o refundację lekarstwa i w końcu o oddech dziecka podłączonego do dwudziestu rurek. Świat nie jest sprawiedliwym miejscem i zawsze ciemnemu ludowi zsyłano na głowy popioły wojny, zarazę, głód i chłód. „Od ognia, głodu, wojny i od nagłej i nieoczekiwanej śmierci uchroń nas Panie” – zawodziła moja babcia. – Przypomniała sobie Zuzanna.
Babcia Rózia wiedziała co mówi, co próbuje wymodlić jęczącym głosem – bo jeden chłop ją porzucił i zostawił bez grosza, gdyż przy okazji okradł ją z posagu. Drugi zgwałcił a potem dzieciaka się wyparł więc do miasta poszła do fabryki a tam znowu chłop pijak. Bękarta usynowił, ale żonę bił, że dała się zgwałcić, dziwka jedna. Pił i bił i znowu dzieciaka zmajstrował, tym razem moją matkę. Ale porządny był z niego człowiek, bo fachowiec z fabryki i pobożny, mimo, że do partii należał – tak mówiła babcia. Bo bicie to przecież żaden grzech. I picie też normalne. U chłopa picie jak i bicie – we krwi są. Babcia Rózia mówiła inaczej niż ta pani z filmiku, niż ja, jej wnuczka. Nie znała stwierdzenia: „tak nie miało być.” Babcia mówiła: „wola boża, nic nie poradzisz.”
Na co tym kobietom byli ci faceci, te potwory z wiecznie niedopiętymi rozporkami, cuchnący i niedomyci, panowie i władcy, wygłaszający te swoje teorie na temat wszystkiego nad talerzem zupy pomidorowej. A potem wściekli z piąchą albo pasem dalejże bić kobietę, która zakupy zrobiła po drodze z fabryki, pomidorówkę ugotowała, mieszkanie wysprzątała, dzieci umyła, skarpety wycerowała, węgiel przyniosła i cierpliwie z tą zupą na pana męża, fachowca z fabryki, czekała, bo może wydupcać ją zechce a on nie, on bić ją wolał do krwi. „Wola boża, nie poradzisz.”
„Tak nie miało być” powtarzałam sobie aż do dnia, kiedy powiedziałam: „A jak chcesz, żeby było Zuza? Jak chcesz?” I sama ze sobą, dla siebie czekałam na odpowiedź bardzo długo, bo jedną rzeczą jest powiedzieć sobie czego się nie chce a drugą czego się chce. I ta druga odpowiedź jest znaczenie trudniejsza, gdyż wymaga odpowiedzialności za siebie i w końcu musi być konstruktywna.
Więc jak chcesz, żeby było i jaki masz na to wpływ, Zuza?
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!