Janusz i kot
***
– Anioł stróż, owszem. Nie ma się co dziwić, Janusz. Ludzie całkowicie się wyludziskowaliście, sczłowieczyliście tak bardzo, że słowo humanizm zaczęło oznaczać mniej więcej to samo, co antropocentryzm, Janusz. – Rzekł kot Ludwik. – Człowiek w centrum, kurwa, wszystkiego. Tymczasem utraciliście kontakt ze wszystkim.
– Ze wszystkim? – Zdziwił się Janusz. – Jak to ze wszystkim?
– Ze wszystkim absolutnie, Janusz. I w końcu mało kto ma kontakt ze sobą, z własnym ciałem, nie mówiąc o emocjach. Spójrz na tych brzuchatych gości po trzydziestce, na te zaniedbane kobiety z odrostami po nieudanym kolorze na włosach.
– Co ty mi tu o włosach i o brzuchach, kocie? – Janusz tradycyjnie wszedł w opór.
– Brzuchy, kolana, bebechy. Jak masz czuć świat cały, jeśli nie czujesz siebie, Janusz. No jak? Nie czujesz siebie – nie widzisz człowieka obok siebie. Nie rozumiesz siebie, jak masz zrozumieć człowieka obok siebie a co dopiero kota, kurę, krowę, jastrzębia, Janusz? A jak masz zrozumieć dąb, sosnę, głóg, Janusz? Klatką kury nie zrozumiesz ani siekierą dębu, Janusz. Dlatego potrzebny ci anioł stróż, bo anioły, czasem, z rzadka, niektórym – otwierają oczy i…serca Janusz.
– Anioły? – spytał Janusz.
– Jak masz otwarte serce, Janusz to i anioła rozpoznasz i dobrego ducha spotkasz i złe odgonisz. – Odpowiedział kot Ludwik i swoim zwyczajem zasnął.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!