Janusz i kot
***
– No i się porobiło. – Janusz wyłączył stary telewizor.
– Nic się nie porobiło, od wielu lat tak jest. – Stwierdził kot Ludwik. – Pracowałem kiedyś w mediach i…
– Pracowałeś w mediach? Jakim cudem? – Zdziwił się Janusz.
– Człowieku, gdzie ja nie pracowałem. I pamiętam te komitety redakcyjne, te narady, te połajanki pań i panów redaktorów naczelnych i programowych, że trzeba kontrowersyjne tematy, że trzeba ludzi napi*lać dzień i w nocy, że trzeba zapraszać najbardziej napastliwych polityków z przeciwnych frakcji – niech się żrą na antenie, bo tylko wtedy jest klikalność, słuchalność i oglądalność. Ile razy słyszałem, że głupi lud musi się poczuć lepiej patrząc na kłócących się polityków i dziennikarzy, którzy wydają się głupsi od najgłupszych ciuli. Na antenie ma iść kontrowersja, chamstwo i durna zabawa, której reguły pojmie nawet pijany kot dachowiec po zawodówce.
– No fakt. Ludzie się cieszą, gdy mogą patrzyć na wpadki innych, tych niby znanych, lepszych. To ich jakoś w chory sposób podbudowuje. – Janusz pokręcił głową.
– No sam widzisz, Janusz. I powiem ci, Janusz, że setki razy słyszałem, że PISem nie trzeba straszyć, zwłaszcza, że tamci, z opozycji też kradli i też popełniali błędy. Trzeba dać im rządzić, bo każdy rząd ma swoje zalety i wady, słyszałem. A teraz larum? Teraz przerażenie? Nienawidzę hipokryzji i oportunistów w ładnych garniturach, którzy wszystkim wokół chętnie wytykają hipokryzję, brak zaangażowanie i obojętność. To jest manipulacja. Powiem ci Janusz, że w wielu miejscach, my, koty jesteśmy traktowane bardziej podmiotowo niż ludzie, tak zwani wyborcy, telewidzowie lub słuchacze. A przecież koty nigdy nie miały łatwo. – Rzekł kot Ludwik i zasnął.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!