– Czasy są takie – rzekł mistrz Qi-nol, – że nie warto, nie ma co.
– Co, nie ma co? – Zdziwił się krasnal hydraulik, który od godziny próbował wymienić uszczelkę w kranie, z którego wciąż lała się woda na kuchnię mistrza. Kałuża dotarła już do sieni a stamtąd ściekała na podwórko.
– Nie ma co, nic! – Stwierdził mistrz i kopnął wiadro, do którego jeszcze przed chwilą usiłował zbierać wodę.

– Jak to nic? Nic nie warto? – Skrzat zdziwił się, szarpnął nieco zbyt mocno kluczem francuskim. Rura zgrzytnęła i pękła a woda raźnym, szerokim strumieniem trysnęła wprost na sufit. Spojrzał na fontannę i ze spokojem dodał – A radość życia, spontaniczność, cieszenie się chwilą, rodzina, radość twych dzieci, kiedy wracasz do domu po całym dniu pracy, wzruszenie twojej żony, gdy przynosić wypłatę i mały bukiecik fiołków? To wszystko jest nic? To bez znaczenia?
– Bez znaczenia, gdyż w twoim przypadku dziś nie przyniesiesz swojej żonie ani wpłaty ani fiołków. A dzieci na kolację dostaną wczorajszą zupę. – Stwierdził spokojnie mistrz.
– To niemożliwe – zaśmiał się skrzat hydraulik. – Jestem hydraulikiem, fachowcem, zarabiam, prowadzę poważny biznes.

– Otóż nie, mój drogi. Nie prowadzisz poważnego biznesu, nie jesteś fachowcem i z całą pewnością żaden z ciebie hydraulik. Owszem, podajesz się za takiego ale jesteś partaczem. – Mistrz wyższy pięć lub sześć łokci od skrzata chwycił go z łatwością za kołnierz i kontynuował nie przerywając ani na chwilę. – W dodatku idiota z ciebie i pyszałek. – Qi-nol rozhuśtał skrzata jak huśta się workiem kartofli by wrzucić go na furmankę.
– Uspokój się! – Krzyknął przerażony krasnal.
– Jestem zupełnie spokojny. – Powiedział mistrz wypuszczają hydraulika ze swoich rąk wielkich jak bochny chleba.– Przecież mówię: nie warto się przejmować! – Krzyknął w ślad za skrzatem hydraulikiem, który poszybował wysoko, hen ponad żywopłotem.
____________________

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
