Janusz i kot
***
– Cztery stopnie. Zimno jak cholera. Lato się skończyło i chyba nawet jesieni już nie będzie tylko od razu zima. – Rzekł Janusz i po chwili dodał. – Ludzie, tu, na granicy, marzną i giną na chłodzie. Doszli aż tu w poszukiwaniu wolności i umarli z wychłodzenia. Co robić? Co można zrobić? – Westchnął.
– Nigdy, nigdy nie należy ufać tym, którzy ofiarują wolność za pieniądze. – Rzekł kot Ludwik, mędrzec wcielony. – Czy w pięknym garniturze, czy w orancie, czy z błyskiem w oku, czy ze świątobliwą miną, nikt, kto handluje wolnością nie jest godny zaufania a i jego los wiedzie go na zatracenie.
– Sam mówisz jak ksiądz. – Zaśmiał się Janusz.
– Ale jestem kotem, który nie ma żadnego interesu w tym, że mówi to albo coś innego. Warto pamiętać, że różni moralizatorzy i eksperci, różni ministrowie i urzędnicy, specjaliści i żurnaliści, przemytnicy i zausznicy – zawsze mają jakiś interes w tym co mówią i warto zadać sobie pytanie: jaki? – Odpowiedział gadający, bury kot przybłęda.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!