***
Janusz i kot
***
– Widziałem, jak ludzie potrafią z końcówki ołówka zrobić małe cudeńka. W graficie, skubańcy, wyrzeźbią słonia albo Statuę Wolności, wieżę Eiffla albo głowę tygrysa. – Rzekł kot Ludwik. – Inni potrafią zbudować żaglowiec w butelce, ulepić rzeźbę z piasku albo ręcznie zapisać „Podróże Guliwera” Jonathana Swifta w książce o rozmiarach 10 milimetrów na 20. Dlaczego Guliwer? Po co to robią? Czy nie mogliby lepiej spożytkować swojej energii?
– Niby jak „lepiej”? Mają czas i talent to bawią się w te żaglowce. Koszt jest niewielki. – Stwierdził Janusz.

– Mogliby w tym czasie uratować ludzi, wymyślić lekarstwo na koci katar albo nawet zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych lub opatentować maszyny do produkcji białka identycznego ze zwierzęcym. A tu para w gwizdek, bzdety, może i ładne, ale bzdety. – Kot wyprężył ogon.
– Oj, czepiasz się kocie. – Janusz wzruszył ramionami. – Zdarza się, że przyznaję ci rację, ale czasami po prostu marudzisz. Przesadzasz i tyle. Nie wszyscy muszą być od razu profesorami.

– Mogliby nawet uratować siebie – odpowiedział kot. – A tymczasem strugają słoniki z ołówka albo do 376 milionów na koncie dorabiają kolejne siedem albo szósty raz w ciągu dwóch dni grabią liście, do czysta. Bo wy, ludziska, poszukujecie sensu na zewnątrz, w robieniu czegoś, w osiąganiu – choćby i miniaturowej rzeźby z grafitu, nie dostrzegając sensu w zupełnie innym miejscu.
– Gdzie? – Spytał Janusz.
– No zastanów się, Janusz, gdzie? – Odpowiedział kot.

Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!
