***
Kot Ludwik – kot Remigiusz
***
Leokadia była zmęczona świętami. Kompletnie wymaglowana. Kłótliwa matka z nieustającą depresją pomiędzy epizodami złości i wstrętu do całego świata. Ciotki i wujkowie nieznośni ze swoimi teoriami na temat cen benzyny, Pegasusa, Putina, Omikronu i amerykańskich czołgów. W kółko odgrzewane, tłuste, kaloryczne żarcie. Piętnaście posiłków w ciągu dnia. Mycie talerzy dla kolejnej zmiany koleżanek, wujków, kuzynów i cioć, którym znowu trzeba odgrzać pierogi. I te wiekuiste pytania: „czy nie myśli, żeby przynajmniej sprawić sobie bąbelka, jak już nie ma stałego chłopa? Latka lecą.”
Padła nawet nie zdejmując ubrania, szczęśliwa, że wreszcie jest w swoich czterech kątach. W nocy przyśnił się jej kot Remigiusz. Spytał, czy u niej wszystko w porządku, choć widać było, że zauważył jej poświąteczne zmęczenie, wygasający wkurw i smutek. Stwierdził, że u niego jest wszystko super i teraz mieszka we wsi Rumianówka, nazywa się Ludwik i terapeutyzuje z powodzeniem pewnego sympatycznego, aczkolwiek zapyziałego, dziadersa.
Ludwik? Zdziwiła się. Terapeutyzuje?
Ależ oczywiście, potwierdził kot. Tak jak ciebie terapeutyzowałem latem, ale widzę, że nastąpił regres a może nawet nawrót. Nawrót? Nawrót czego? Zdziwiła się. No tak, nawrót. Przecież cała heca z gadającym kotem to był spory epizod psychotyczny, do którego w zasadzie nie przyznała się przed nikim. Poszła do lekarza, ale opowiedziała tylko o rzekomych snach z udziałem gadające kota. I tak dostała jakieś psychotropy.
Nawrót, nawrót, przytaknął kot we śnie. Jak to czego nawrót? Zgłupienia. Napisałem ci przecież na odchodnym żebyś ufała tylko ludziom, którzy szczerze i często się uśmiechają i ponadto są dobrzy dla zwierząt…a ty co? Odpowiedział kot we śnie.
Rano obudziła się jak na kacu gigancie, choć w zasadzie nie piła alkoholu i jak jakaś głupia, rzeczywiście jakby zgłupiała do reszty – zaczęła szukać na mapie wsi Rumianówka.
Zapoznaj się również z naszą drugą książką wydaną w tym roku!